środa, 13 sierpnia 2014

Lidzbark Warmiński

To było wyzwanie. Ponad 600 km w cztery dni. Lidzbark miasto partnerskie Milanówka. 16 osób z STR-u ruszyło spod drogowskazu na Lidzbark w Milanówku (no może 14, dwie dogoniły).
I etap do Mławy 149 km, przez Błonie, Nowy Dwór Mazowiecki, Joniec, Dobre Miasto.
Poszło całkiem zgrabnie. Pogoda jak w sam raz.







Z Mławy do Lidzbarka zaczęły się schody, od rana lało, chwilę poczekaliśmy, ale ile można czekać, jedziemy. Do 14 padało, raz mniej (tak mi się wydawało), a raz więcej (tak się wydawało innym ) w każdym razie dawało dobrze.
Działdowo - leje, Nidzica leje, dalej Stasia GPS poprowadził nas przez las, no jeszcze trochę pada, w Kurkach trochę mniej, w końcu przestało, ale jeszcze do Lidzbarka trochę zostało. I tak resztkami sił przez Jeziorany dotarliśmy, trochę spóźnieni. W Lidzbarku byliśmy przed 20 przekręcając tego dnia 170km.








Powitanie w amfiteatrze na rozpoczynających się dniach Lidzbarka. Wymieniliśmy się prezentami, obczęstowaliśmy mieszkańców Lidzbarka milanowskimi krówkami i do hotelu na zasłużony odpoczynek.




Następnego dnia zwiedzaliśmy z przewodnikiem Lidzbark, po części krajoznawczej przebywający w tym czasie w Lidzbarku mój szef zaprosił nas na piwo, po czym wróciliśmy do hotelu na obiad. Po południu jeszcze raz amfiteatr i koncerty z okazji Dni Lidzbarka, choć tylko na chwilę.








W niedzielę powrót, ponownie do Mławy. Tym razem upał, wracaliśmy inną trasą, przez Olsztyn, Olsztynek i Grunwald. Na polach grunwaldzkich dłuższa przerwa, ale km znowu 150.


Ostatni etap z Mławy do Milanówka to już pryszcz, (po drodze przytań kajakowa w Jońcu, odmoczyliśmy trochę nogi) ale ten pryszcz nie taki znowu malutki, i upał i wiatr, w końcu burza, ale zdołaliśmy się schronić na stacji benzynowej, a potem już poszło gładko,choć przed Milanówkiem znowu padało, ale to już nie deszcz, to tak jakby ktoś splunął, wyszło 153 km.



Trochę wody wchłonęliśmy, tej z niebios, ale jeszcze więcej oddaliśmy, tej z potem. To była taka jazda hard rokowa, 7 osób pobiło swoje dzienne rekordy życiowe, ale mam nadzieję, że się nie zniechęcili. Ja mimo kontuzji też dotarłem w te i wewte.



Lidzbark zdobyty.Więcej zdjęć w Galerii.