czwartek, 15 czerwca 2017

ŁOWICZ -DODAJE SIŁ - Łowiczanki i Milanowianki

Nie spodziewałem się takiej frekwencji w Boże Ciało, a jednak procesję można przeżyć też poza swoją parafią, sporo poza. A że w Łowiczu, no cóż, nigdzie indziej na świecie, tak barwnej procesji nie ma. Tam po prostu trzeba być, bo opisać to trudno. Tyle przepięknych łowiczanek, te stroje, te wianki - zapomniałem o czym ksiądz mówił, gdyż moją uwagę skupiły łowickie korale, i to co poniżej... czyli łowickie hafty (Marek też hafty fotografował - będą w galeri)

A rowerowo, bo do tego dąże powoli, też było wyjątkowo. Przepiękna pogoda, (tylko trochę gum za dużo) kilometrów jak w sam raz... raz? o raz więcej niż w najdłuższej do tej pory wycieczce. Nakręciło się  - 127. (Niektórym znacznie więcej, ale liczę dystans Milanówek - Łowicz i nazad).


Tradycyjnie, bo to już nie pierwszy raz w Łowiczu rozlosowaliśmy Łowiczankę, nie, nie tą z procesji, taką symboliczną laleczkę. Poszła do Jacka (i chłopie, teraz jak ci się trafi baba z pod Łowicza - dylemat? -  jak te 17 kilo stroju zdjąć, te pasiaki, korale, rozwiązać te butki na 33 zapinki, ale co ja ci będę sugerował, tak żeś trafił, tak masz).

I jeszcze jeden incydent, no może nie, może ciekawostka, może coś dla nas, aby kręcić jak najdłużej. Wybrał się z nami Andrzej z Milanówka, to nie kobieta, tym bardziej nie Łowiczanka, więc podaję lata, a lat 86. Kręci dziennie pętelkę 35 km, zimą po dychu na stacjonarnym a raz w roku bryka do Łowicza na ponad stówkę, tak już ponad 10 lat. Co te Łowiczanki mają w sobie? Coś muszą mieć. Ja dopiero drugi raz, ale chyba za rok znowu pojadę,
choć mam Milanowiankę, ale może Łowicz daję tę siłę by tak kręcić, nawet z Milanowianką, oby jak najdłużej.

W galerii zdjęć będzie więcej łowiczanek, więcej i naszych pań
i w ogóle więcej, ale poczekajmy...już są