"Pojedziemy na łów na łów, Rowerzysto mój,
Na łów, na łów, na łowy, Do zielonej dąbrowy, Rowerzysto mój!"

I pojechaliśmy do Puszczy Kampinoskiej. Miało być mocny akcent niemalże na zakończenie sezonu i był. Pogoda nie zachęcała i prowadzący Michał spodziewał się góra kilku desperatów, a tu pod MCK-iem pojawiły się 23 osoby. Toż to szok, czasem w lecie tylu chętnych się nie zebrało. W drodze mżyło od czasu do czasu - na szczęście nie lało jak z cebra. Wiało jak zwykle - na szczęście nie lodowato. W nagrodę w puszczy pogoda dopisała i nawet się przejaśniło. Można było delektować się barwami jesieni i pięknymi okolicznościami przyrody. Trasa mimo pewnych obaw spoko. Piachu niewiele i tylko w jednym miejscu nawet elektryk Doroty nie dał rady. Nic nie złowiliśmy, bo przed taką kolorową ciżbą łosie, dziki, sarny, zające i co tam jeszcze żyje w lesie rozsądnie skryło się w puszczańskich ostępach. Za to był gajowy pomagający leśnym nimfom lub jak kto woli driadom i Żwirek z muchomorami (do identyfikacji w galerii). W końcu do Dziupli w Truskawiu znanej z potraw z dziczyzny dotarliśmy, zajrzeliśmy, a jako że nic nie złowiliśmy zdecydowaliśmy o zamianie Dziupli na Karczmę Biesisko w pobliskim Izabelinie. A tam odpoczęliśmy, ogrzaliśmy się i oczywiście pojedliśmy. STR-owym starszakom trochę przypominały się kuchenne rewolucje Halinki. Na deser wylosowane nagrody niespodzianki trafiły do Eli i Oli i rozpoczęliśmy powrót do domu. Przejechaliśmy około 75 kilometrów. STR kolejny raz pokazał, że jest nie do zdarcia i w każdych warunkach da radę. Gratulacje dla wszystkich.

Darz rower - Marek