Prezesostwo z grupą VIP-ów
kręciło w ojczyźnie Josifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego vel Koby, bardziej znanego jako towarzysz
Stalin i serialowego Grigorija Saakaszwiliego,
a reszta ekipy w tym czasie czyniła honory domu i dbała o to, żeby
bliższa i dalsza okolica nie zapomniała o STR Milanówek.
Dołączyły też dwie
nowe dziewczyny oraz Ludwik. Zagwizdało,
zadzwoniło i w sumie ze stacji MOK
wyruszyła szczęśliwa trzynastka.
Prognozy przewidujące na niedzielę opady deszczu nie zniechęciły stałych bywalców w myśl naszej maksymy „co jest lepsze od fotela? – wąskie siodło co niedziela”.
Na stacji „Grodzisk Deptak”
dołączyli do nas Lidka ze Zbyszkiem i jeszcze dwie nowe osoby plus Robert na
przystanku „Żyrardów McDonald”. Razem 18 jednostek pociągowych.
Pogoda póki co była łaskawa, jedynie
ruch samochodowy na trasie był większy niż przewidywany. Okazało się, że na pomysł udania się do Skierniewic na święto
kwiatów, owoców i warzyw wpadło też dużo wyznawców 4, a nie 2 kółek, ale daliśmy
radę tym razem nie mając aspiracji bycia Pendolino. W Puszczy Mariańskiej
rozważaliśmy nawet odbicie w bok, jednak nie chcieliśmy zniechęcać szosowców zjechaniem
z asfaltu, a ponadto cały czas mieliśmy nadzieję na zwiedzanie parowozowni jako
osobna grupa, co wymagało dotarcia tam najpóźniej na 11:30. Trochę się spóźniliśmy z uwagi na to, że
końcówka była pod górkę i jak zwykle dmuchnęło od czoła.
Później niestety popsuła się trochę
pogoda, zaczęło padać i część osób, niewystarczająco przerażona stanem polskich
kolei przedstawionym w parowozowni zdecydowała się już wtedy skręcić w stronę
stacji PKP. Reszta pojechała podziwiać kwiaty, owoce i warzywa, że o degustacji
pieczeni z dzika dyskretnie nie wspomnę. Na szczęście okazy roślinne okazały
się być w zdecydowanie lepszym stanie niż parowozy. Niektórzy z owoców kupili,
a to kebab, a to miodek w płynie, a to miodek z różnymi dodatkami (zima idzie
…), a to coś tam ….
Nie obyło się bez herbatki z ciastkiem w pobliskim parku. Michał
dzielnie podtrzymywał tradycję i parawan wokół palnika. Odbyło się też zwyczajowe
odliczanie i losowanie kolejowo-ogrodniczych nagród niespodzianek.
Pogoda zdecydowanie poprawiła się w trakcie
kawy i herbaty i 9 jednostek pociągowych zdecydowało się ostatecznie na powrót
na kołach. Niektórzy, żeby zyskać inne spojrzenie na stan transportu szynowego,
pojechali jeszcze w ramach Dni Transportu Publicznego do zajezdni WKD w
Grodzisku Mazowieckim, gdzie tabor, również ten zabytkowy jest zdecydowanie w
lepszym stanie.
Część przekręciła 45 km, niektórzy około 90 km, innym pękła kolejna setka.
Dziękuję uczestnikom i do następnego odjazdu….
Aha, Z nowych osób tam i z
powrotem dokręcił Ludwik i wygląda na to, że z niejednego rowerowego pieca
chleb wyjadał. Jak zwykle więcej zdjęć w galerii.
Marek