niedziela, 5 lipca 2020

... Fiolet pól miesza się bezwstydnie z błękitem nieba,
przenikają się, łączą lubieżnie
w palety niespotykanych odcieni światła.
Zrodzony melanż, infiltruje powietrze, skórę,oddaje ciepło nieograniczonej przestrzeni....



I tej przestrzeni było trochę mało, ale była lawenda i jej zapach, jej kolor. Może plantacja niezbyt imponująca, ale lawendowa. Cel - lawendowe pole zaliczony. To nie muzeum, nie sztuka na płocie, nie diabeł w piwnicy, czy tunel dla pancernego pociągu. Fioletowy, drobny kwiatuszek wart przejechania 70-ciu paru kilometrów. Czy warto było? Oceńcie sami. 
Długo zastanawiałem jaką wycieczkę wybrać w dobie zarazy. Tu nie można, tam po klika osób, kalendarz imprez zżarty prze wirusa... Powonienie?; Uchylając na chwilę maseczkę poczułem zapach, pociągnął.
Z lawendowym pozdrowieniem zapraszam do fioletowej Galerii 2.

PS. I miło, i fajnie i razem, spędza się rowerowe wycieczki. Ale ostatnio zastanawiam się czy warto je planować tak dokładnie. Trasę, cel, powrót. Może wyznaczyć tylko cel i każdy niech jedzie jak chce, wraca jak chce i nie bacząc na tych z tyłu, czy to zgodnie z planem, czy jadę razem czy osobno - do przemyślenia, może czas coś zmienić?