środa, 18 grudnia 2019

STR-owy BAL KARNAWAŁOWY

Mieliśmy w poprzednich latach już Andrzejki, Mikołajki, Sylwestra (w tym roku nie wypalił).
W przyszłym zapraszam na
BAL KARNAWAŁOWY (to nie ściema, organizuję sam, bez pomocy miasta, ale z pomocą mojej siostry) i bal się odbędzie. W przepięknym miejscu pod Grodziskiem. Termin i sala już zaklepane, liczę na zgłoszenia (w miarę szybko, lista w dziale informacje)
Bal odbędzie się 18 stycznia 2020 r
 od godz.18,00 do białego rana. Jak przystało na Bal Karnawałowy mile widziane przebrania.
Wałówkę, czyli coś do spożycia przygotujemy we własnym zakresie (uzgodnimy po zapisach), wpisowe od osoby 20 zł.  To w ramach za tegorocznego Sylwestra.
Czekam na zgłoszenia, więcej informacji pod znanym Wam telefonem.
Ilość miejsc ograniczona.

Rowerowo w Nowy Rok

Heja,
Zapraszam na rowerowo w Nowy Rok . Zbiórka koło Centrum Kultury o godz 10:00 w Grodzisku Maz.
Tradycyjnie Nowy Rok chcemy rozpocząć tanecznym krokiem, dlatego zapraszam na naukę tańca „Belgijka” na stawach Św. Anki koło Mszczonowa.
Aby się rozgrzać przy ognisku, należy wziąć ze sobą prowiant i gorącą herbatę.
Przewidywany powrót o godz 16:00 już w Grodzisku (dlatego wyjazd o 10:00 ze względu na krótki dzień)

Zapraszam chętnych i do zobaczenia w Nowy Rok 2020😊

Pozdrawiam
Halina  

środa, 27 listopada 2019

A może na łyżwy

Organizujemy wyjazd na lodowisko na Narodowy w dniu 15.12 na godz 11:45-13:00

Może ktoś będzie chętny do nas dołączyć.
Zapraszam, zabawa super. Po lodowisku zawsze wybieramy się na spacer po ulicach Starego Miasta

Pozdrawiam
Halina  


niedziela, 17 listopada 2019

Cyrograf zrealizowany

Od dziś w Muzeum Diabła Polskiego w Warszawie zamieszkał Rowerowy Diabeł - Milanowski Pedałek. W całości zrobiony z części rowerowych przez Marcina, opatrzony legendą Tadeusza, i przekazany w towarzystwie STR. Piekielnie trudne przedsięwzięcie trwało dość długo, w końcu zostało zrealizowane, cyrograf podpisany ponad rok temu został wypełniony, ale co nagle to po diable. A niech was wszyscy diabli, gdzie diabeł nie może tam
STR pośle, i posłańcy ruszyli przekazać swojego diabła, do Muzeum, bo diabeł nie śpi (z byle kim), w piekle diabeł jest postacią pozytywną, i nie taki straszny jak go malują. A że diabeł tkwi w szczegółach (manetki, łańcuch, zębatki, pedały) to i STR diabli nie wezmą, Panu Wiktorynowi diabła a STRowi ogarek. I niech mnie diabli porwą, tak było na diabelską nutę, że diabła zamknięto w piekle nam rowerzystom niebo sprzyjało. Oddaliśmy go przy pięknej pogodzie, bo STR-owi to i diabeł koła kołysze, i choć kołysał nie najlepiej (troszkę się spóźniliśmy), no ale jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy. Ucieszył się nasz Pedałek z nowego mieszkania i tam pozostanie na zawsze, choć bardzo go polubiliśmy, pozostanie w otchłani piekieł, bo kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera.
Gdy kiedyś ktoś trafi do Muzeum Diabła Polskiego ujrzy tam też Milanowskiego.
Zapraszam również do Galeri 2 na piekielne foto.


środa, 13 listopada 2019

Pora wypełnić cyrograf !

Dużo czasu minęło od podpisania cyrografu w Muzeum Diabła Polskiego, w końcu należy go wypełnić. Obiecaliśmy przed obliczem Lucyfera, że stworzymy diabła z części rowerowych, opiszemy go legendą i przekażemy do Muzeum. Legendę już dawno napisał Tadeusz, ze stworzeniem diabła był problem, w końcu Marcin go zmajstrował.

Przekazanie nastąpi 17 listopada (niedziela) o godz. 12,00 w Muzeum Diabła Polskiego w Warszawie przy ul. Bukowińskiej 26.

Wyjeżdżamy z Milanówka - MCK - godz.10,00 na rowerach.
Trasa; Milanówek - Otrębusy - Nadarzyn - Łazy - Janczewice - Podoloszym - Dawidy - Warszawa Służew- Warszawa Mokotów.
(jeśliby padał deszcz, dojeżdżamy pociągiem, następnie metrem na Mokotów i spotykamy się na Bukowińskiej 26).
Pan Wiktoryn czeka na  naszego diabła.

Na zdjęciu obok; w imieniu STR cyrograf podpisałem ja, leżący jeszcze nie na dnie piekieł ale na miękkim piaseczku - Tadeusz stworzył legendę, a obok Marcin - konstruktor diabła.
Pora wypełnić cyrograf !

LEGENDA dla przypomnienia;

Diabeł Milanowski Pedał
Dawno temu, ale nie tak bardzo dawno. Ci, którzy mają siwe włosy pamiętają te czasy. Czyli działo się  w latach trzydziestych dwudziestego wieku.
W mieście Radom, które leży nad rzeką Radomka była fabryka. W fabryce robiono wiele zupełnie zbytecznych przedmiotów, ale wytwarzano również rowery. Do fabryki z jednej strony wjeżdżały blachy i blaszki, śrubki, nakrętki i podkładki, farby i lakiery, a z drugiej strony wyjeżdżały piękne lśniące rowery. Wprost cuda techniki.
W wielkiej hali produkcyjnej, w jej najciemniejszym kącie, gdzieś tam za ósmą maszyną, a może nawet za dziewiątą leżała sobie mała kupka różności. Ot jakieś opiłki, zepsute śruby. Po prostu szpargały. Jednak któregoś dnia w tej właśnie kupce na świat przyszedł diabełek. Początkowo był maleńki i nie przypominał zupełnie niczego. Jednak już od samego początku lubił psoty i figle. A to zmieszał druciki z blaszkami, a to poprzestawiał farby. I za każdą udaną psotą diabełek rósł. Mając na uwadze przedmioty, które produkowano w innych halach, dobrze że został tam gdzie był. Mijały lata diabełek rósł i mężniał.

Przyszły na fabrykę ciężkie terminy i diabeł musiał uciekać. Błąkał się po Polsce. Smutny. I któregoś dnia trafił do podwarszawskiego Milanówka. A tam była grupa ludzi, którzy lubili rowery. Tu diabeł odżył., zadomowił się. Wróciły dawne dobre czasy. Można było psocić do woli. Czasem sypnął szkiełka pod koło. Ileż to było radości, gdy spocony rowerzysta powtarzając słowa, które w żadnym wypadku nie nadają się do druku, ściągał koło, oponę i łatał dętkę. Niektórzy nazywali go Gumisiem, ale to nie jest jego imię. Bo on nie tyko dziurawił dętki. Zrzucał łańcuchy. Szczególnie lubił to podczas jazdy pod górę. Potrafił w domu przed samym wyjazdem tak przysiąść na kluczach, że biedny rowerzysta z obłędem w oczach miotał się po domu w poszukiwaniu zguby. Ale Milanowscy Kolarze polubili diabła. Nadali mu nawet imię Milanowskiego Pedała. Któregoś dnia jednak Pedałek przesadził. Tak poluzował śrubki w hamulcach roweru, że mało co a doszłoby do wypadku. Rozgniewali się Kolarze. Ich Wódz i najmądrzejszy z nich Adam zwołał naradę, na której postanowiono co zrobić ze złośliwcem. Na naradzie zapadła decyzja. Nocą w warsztacie, po sprawdzeniu czy w kącie nie ma Pedałka, rzemieślnicy zrobili z części rowerowych jego podobiznę. Wiedzieli, że jest ciekawski i da się złapać. Gdy następnej nocy Diabeł wślizgnął się do warsztatu bez chwili wahania wplatał się w zmyślną konstrukcję. Wystarczyło jeszcze wkręcić dwie śrubki i Milanowski Pedałek został zaklęty w metalowe kształty.
Na tym właściwie można by skończyć, gdyby nie to, że kiedy rowery się rozpędzą, coś świszczy w szprychach i chichocze w przerzutkach. Że nadal coś czasami sypnie gwoździki pod koła, spadają łańcuchy i gubią się różne rzeczy.
Czy to te dwie śrubki nie zostały dokręcone, czy Diabeł znalazł inną drogę ucieczki, ale Milanowski Diabeł Pedałek jest z nami. Jest ze wszystkimi rowerzystami świata.


niedziela, 3 listopada 2019

powrót do Armenii

W końcu mi się udało ... stworzyć pokaz zdjęć, króciutki, z muzyką, z wyprawy do Armenii (2 tys zdjęć
w Galerii 2 nikt nie obejrzy, może tylko uczestnicy)

Tu mamy esencję wyjazdu!

Zapraszam do obejrzenia -  klikaj tutaj

W dziale filmiki pokaz pozostanie na zawsze.

ARe,are!

poniedziałek, 28 października 2019

Melomani STR

Korzystając z przerwy rowerowej zapraszam do posłuchania muzyki.
Podczas pobytu w Armenii odwiedziliśmy światowej klasy Narodowy Akademicki Teatr - Opera i Balet im. Aleksandra Spendiariannina znajdujący się w samym sercu Erewania. Budynek to dzieło głównego architekta miasta Aleksandra Tamaniana. Na długo przed wyjazdem marzyliśmy, żeby tam wstąpić (wymarzyła nam to Agnieszka). Na scenach tego Teatru występują gwiazdy ormiańskie oraz światowej sławy artyści operowi i baletowi. Nastawialiśmy się na coś z ormiańskiego podwórka, ale tego dnia trafiły się gwiazdy ze świata. No cóż, udało się kupić bilety na spektakl chiński. Czy można nakoić tym duszę, słuchać nie tylko uszami ale tzw otwartą gębą, przespać się w międzyczasie...
Słowik chiński to nie żaden ormiański Sazandarian ani Dołuchanowa. Widowisko chińskie to nie dzieło Chaczaturiana, to coś ponadczasowego...
Posłuchajcie - Pierwszy fragment tutaj , drugi tu . Nagrywał Konrad.


niedziela, 20 października 2019

Zaproszenie


Szanowne Koleżanki i Koledzy.

 Zapraszamy Was bardzo serdecznie na obchody jubileuszu 50-lecia naszego klubu UKTR Vagabundus, które odbędą się w dniu 26.10.br. (sobota) w budynku Dyrekcji Kampinoskiego Parku Narodowego w Izabelinie ul.Kazimierza Tetmajera 38.

Link do lokalizacji:
https://www.google.com/maps/place/Dyrekcja+Kampinoskiego+Parku+Narodowego/@52.2982831,20.8200546,302m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x471eb537f7c0587b:0x539f8175499871d4!8m2!3d52.2983107!4d20.

 Rozpoczęcie obchodów planowane jest w sali kinowej na godzinę 11 (prosimy o wcześniejsze przybycie ).
Po zakończeniu części oficjalnej odbędzie się spotkanie turystyczne na pobliskiej polanie biwakowej Jakubów gdzie przy ognisku i poczęstunku będziemy mogli powspominać nasze wycieczki oraz snuć plany na następne sezony.

 Szczegóły wydarzenia i możliwości dojazdu znajdują się w informacjach na naszej stronie klubowej :

oraz  stronie Facebook :

Zapraszam i do zobaczenia
Z turystycznym pozdrowieniem
Andrzej Roman
Prezes Zarządu Ursynowskiego Klubu Turystyki Rowerowej  Vagabundus przy Oddziale Mazowsze  PTTK

Proponowana trasa dla STR Milanówek - nr 1 rowerowa - start Metro Młociny godz.9,00 - dojazd własny, lub z Milanówka pociąg 7,23 - przyjazd do Warszawy Śródmieście 8,00 - dalej metrem do Młocin.


 
   zapisz

niedziela, 13 października 2019

Sezon rowerowy 2019 zakończony

Ale żeśmy się najeździli na ostatniej w tym roku wycieczce, no cóż, po tak pokaźnym sezonie, trzeba było. Liczniki chyba nie załapały, bo przekręciliśmy niecałe 10 km. No, ale tu jazda spadła na dalszy plan. Najważniejsze to wycieczka niespodzianka i uroczyste zakończenie, bardzo uroczyste.

Ale od początku. Początek to wycieczka niespodzianka, okazała się tuż za miedzą, "Zagroda Brwinów" czyli willa Bartkiewiczówka. To tu znany pisarz Zygmunt Bartkiewicz pomieszkiwał, bawił się, pojedynkował i pisał. Obecnie to muzeum, siedziba Towarzystwa Przyjaciół Brwinowa i sale wystawowe lokalnych artystów. I dzięki TPD poznaliśmy bliżej Bartkiewicza, historię Brwinowa i zwiedziliśmy Zagrodę. Oprócz historycznych pamiątek uwagę przykuwało współczesne malarstwo.

Potem żeby nie było tak łatwo, i że tak krótko, powiało z naprzeciwka, mocno powiało, ale my do celu twardo pod wiatr do Milanówka, do zagrody Krzyśka.
I tam to już się działo.
Uroczyste zakończenie sezonu, a więc Puchary dla najaktywniejszych rowerzystów STR. Puchar dla Marka. Wśród kobiet aż trzy; Beata, Lidka i Grażynka, nie było rady zapunktowały równo. I tradycyjnie medale dla najlepszej dwudziestki. Puchary i medale wręczał Burmistrz Milanówka - Piotr Remiszewski. Dziękujemy.
Były też nagrody specjalne, dla Państwa Brytanów za przyjęcie na Roztoczu. Specjalne statuetki za szczególne osiągnięcia STR 2019 - dla Beaty za całoroczne foto, Sławka za przewodnictwo tras, Janusza za "Stodołę" (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) i Krzyśka za zakończenie.
Przyjęliśmy nowych wielbicieli STR ubierając ich  w klubowe koszulki.

I jedziemy dalej, no już bez rowerów, na trawiastym parkiecie, w międzyczasie kąpiel, grill, słodkości i jadła i napitku do woli, aż do ciemnej nocy, mimo, że wcześnie zaczęliśmy, tu u Krzyśka nadrobiliśmy stracone dzisiaj kilometry. Wielkie dzięki dla gospodarza tegorocznego zakończenia, spisał się niesamowicie. W końcu doczekaliśmy się rowerowego diabła, stworzonego przez Marcina, którego przekażemy do muzeum. Dziękuję wszystkim za uczestnictwo w tegorocznej edycji STR i za zaangażowanie w uroczystość zakończenia.

Zapraszam do Galerii 2 na więcej foto.

Medaliści STR 2019

poniedziałek, 7 października 2019

Kończymy sezon rowerowy 2019

Sezon już się kończy - ale wróci jeszcze - rowerzyści z STR-u to nie leszcze.
Wkrótce zakończenie - tylko tego roku - poświętować , powspominać krok po kroku.
To świętowanie 12 października (sobota).
Na początek krótki rajd (jak zwykle niespodzianka). Start pod MCK Milanówek godz. 10,00.
Uroczystość zakończenia sezonu, puchary, medale i inne niespodzianki od godz.13,00 w ogrodzie u Krzyśka ul. Wylot 45 Milanówek. Piknik ogrodowy do znudzenia. Potrawy na grila i napoje gorące zapewnione. Sałateczki, przystaweczki, słodkości, owoce i napoje lżejszego i cięższego kalibru zabrać ze sobą.
Zapraszamy, będzie się działo!

niedziela, 6 października 2019

Indyjskie smaki

I to by było na tyle. Ostatnia wycieczka w tym roku, stop,  przedostatnia, ale ostatnia punktowana,  a ostatnia to będzie za tydzień, zakończenie sezonu, ta najważniejsza, ale o niej na razie cicho-szasza.
Dzisiaj z cyklu "Kuchenne rewolucje" - Smaki Indii.
Zdjęć z trasy ni ma, ale do hinduskiej knajpy dojechaliśmy rowerami. I wprawdzie do tej co była w planie, ale nie do tej co zamawiałem rezerwację, i tu co byliśmy to nas przyjęto, a z innej dzwoniono, że czekają. No cóż, bardzo to skomplikowane. W Piasecznie są 3 Indyjskie Restauracje, i jak było, gdzie było, było dobrze, nawet bardzo. Byli hindusi, były dania z papryczką, nawet dwoma, w porywach z trzema, a że STR to wybredne i żarte towarzystwo, mogło i powybierać i się nażreć. Jedni mniej, inni bardziej, jak to bywa w kuchniach świata, nigdy nie wiesz co zamawiasz, a jak już zamówisz wypada sfutrować. To nam poszło, i smakowało.
Ale relacja, tu rowerami, ale ni ma rowerów, a były, tu knajpa hinduska, ale nie ta, a jednak ta, nie znam hinduskiego, koniec sezonu, zarobiony jestem. Niewiem czy ktoś z zewnątrz zrozumie o czym piszę, ci co byli trochę ogarną, jaka wycieczka, taka relacja, ale z tego co wiem to i knajpa i trasa była w pożo.
A zdjęć więcej w Galerii 2.

sobota, 5 października 2019

Rajd ze szkołą

To już po raz czwarty, coroczne święto Prywatnej Szkoły Podstawowej w Milanówku rozpoczyna się rajdem rowerowym. Dyrekcja szkoły wybrała naszą sekcję, my ich polubiliśmy, i tak od czterech lat wspólnie kręcimy. Króciutko, nie za szybko, aby i maluchom dać radość, jedziemy. Obawy były co do pogody, nie było najcieplej, ale nie padało, a uzbierało się ok 200-stu uczestników, dzieci i rodziców szkoły. Pomagała Straż Miejska, Policja i niezawodny STR w pokaźnych rozmiarach.
Rajd przebiegał dość sprawnie, a na koniec piknik na terenie szkoły. Kawka, ciasteczka, pieczone jabłuszka, eko-marchewki, i coś z grilla. Ale jeść też trzeba umieć. Dzieciaki ze szkoły rozdawały swoje przepisy na przegryzkę, na szkolne śniadanie, a można je wykorzystać również na nasze niedzielne wycieczki. Mnie trafił się jeden z najlepszych;
Przepis na jabłka do śniadaniówki;
Składniki;
2 jabłka
Przygotowanie;
Pokroić na 12 części.
Proste, niewymagające, ok.
Drugi - Zdrowy Mac, donald (pisownia oryginalna)
Składniki; ciasto francuskie, 2 jabłka
Przygotowanie;
Otwieramy ciasto, kroimy je i kroimy jabłka. Jabłka kładziemy na ciasto i składamy je. Potem wkładamy ciastka do piekarnika i pieczemy w temperaturze 180, ok 30 min. Smacznego.

No i my pojedli, a potem rozegrali mecz w siatkówkę z rodzicami maluchów ze szkoły.
Niestety nie poszło, przerżnęliśmy, ale nie do zera, parę asów serwisowych po naszej stronie też było, dwóch Michałów, Grażynka, rower lepiej nam pasuje, ale może z tą piłką następnym razem, poćwiczymy.
I to byłby prawie koniec, ale nie koniecznie.
W powrotnej drodze część grupy odwiedziła Muzeum w Otrębusach mistrza Prokopka (rowerzysty z resztą) - już kiedyś tam byliśmy, a Beata mi pisze jak nie chcesz to tego wydarzenia i zdjęć nie zamieszczaj, czy coś w tym stylu. Ale zamieszczam bo to fajny gość, fajne miejsce, i polecam odwiedzić!

I zapraszam do Galerii 2


Dzięki tym z STR za uczestnictwo, pomoc w organizacji rajdu, naprawdę warto, niech kręcą od najmłodszych lat.




wtorek, 1 października 2019

Ostatni rowerowy weekend

5 października (sobota) - Rajd po Milanówku z Prywatną Szkołą Podstawową.
Zbiórka godz. 10,00 - Milanówek ul. Warszawska (przed szkołą obok kładki przez tory PKP)
- proszę o pomoc w zabezpieczeniu rajdu i czynne uczestnictwo, po rajdzie piknik pod szkołą.


6 października (niedziela) - Smaki Indii - Restauracja Indyjska - Curry King - Zalesie Dolne, Piaseczno ul. Dworcowa 17. - to w ramach kuchennych rewolucji, co można skosztować  w tej restauracji tutaj.

Start pod MCK Milanówek godz. 10,15 - (rezerwacja w restauracji od 12,30)

Trasa: Milanówek - Owczarnia - Żółwin - Las Młochowski - Nadarzyn - Łazy - Magdalenka - Zalesie - Curry King; (27 km)
powrót: Lesznowola - Laszczki - Komorów - Parzniew - Brwinów - Milanówek (32 km)
- całkowity dystans 60 km.


niedziela, 29 września 2019

poza rowerem... na grzyby...

Taka niespodziewana wycieczka, bez roweru, z koszykami, do znajomych rowerzystów z Ćmińska, pod Kielcami (Bożenkę i Jurka pamiętacie?) ale jakie łowy, grzybów masa, prawdziwków najwięcej, i przyjęcie u Bożenki, ot taki wekeend bez roweru....
Spontanicznie, w ostatniej chwili, ale takie chwile się pamięta.
Ale jeszcze ostatnie szarpnięcia po pedałach  przed nami, niebawem, do zobaczenia.

wtorek, 24 września 2019

Szarlotka z Termami

Jako samozwańczy reporter zastępczy informuję o kolejnym rajdzie z Termami Mszczonów zaliczonym przez STR w
niedzielę 22 września. Tym razem na starcie stawiła się liczna, bo 27 osobowa grupa, która do Mszczonowa dotarła na kole lub samochodami. Organizator podzielił nas na dwa zespoły. Wystartowaliśmy jako trzecia i przedostatnia grupa od końca. Łącznie było ich trzynaście. Na trasie rajdu do odszukania i zebrania naklejek obrazka pt. „Zielone Jabłuszko” było pięć punktów. Jak zwykle skutecznie nawigował Sławek i Justyna. Trochę kłopotów i to nie tylko nam sprawiła stacja nr 3 w okolicach Ojrzanowa. Punkt ten na mapie został zaznaczony przez organizatorów dość umownie i w pewnym momencie w jego okolicach spotkało się z 70-ciu uczestników rajdu wypatrujących żółtego banera. Dłuższą lokalizację punktu nr 3 zrekompensowała pyszna szarlotka rozdawana uczestnikom przez obsługę „trójki”. Ogólnie trasa była rekreacyjna częściowo po asfaltach i szutrach ze śladowymi ilościami piachu. Mimo, że to kolejna edycja rajdu na orientację w
okolicach Mszczonowa, to trasy i punkty do zaliczenia niby zbliżone, a jednak nie powtarzają się za co należą się słowa uznania organizatorom. Może trochę szkoda, że na kartach rajdowych pozostało tylko zbieranie naklejek bez rozwiązywania zagadek i łamigłówek (dawniej takowe były i STR-owi szarlotkowi wyjadacze wiedzą o co chodzi). Do mety przy stawach św. Anny dotarliśmy w czubie. Był spokojnie czas na kiełbaski, kawę, herbatę i soki jabłkowe. Niektórzy wyskoczyli na grzyby lub grzali kości w promieniach słońca, a trzeba przyznać, że pogoda była super. Na zakończenie jak zwykle losowanie nagród. Niestety mimo licznej grupy trafień zbyt dużo nie zaliczyliśmy, bo tylko dwa Michała Błękitnej Strzały i Andrzeja.
Impreza według mnie udana i zakończona przez organizatora zaproszeniem na kolejny rajd z Termami w maju następnego roku. W zależności od tego kto skąd i dokąd jechał na kole mogło strzelić między ok. 60 a 120 km (sama trasa od startu przez punkty 1-5 do mety to ok. 55 km). Zdjęciowa relacja w Galerii 2. Zapraszam.

                                                                                                                                        Marek

poniedziałek, 23 września 2019

Wyścigi terenowe 2019

Jak co roku na Turczynku terenowe wyścigi kolarskie dla tych najmłodszych, trochę starszych i dorosłych. I choć to tradycja wieloletnia, w tym roku frekwencja nie dopisała. Ścigała się garstka zapaleńców, ale emocji były wielkie. Dodatkowo obok wyścigów kolarskich odbył się bieg na tzw. Milę Milanowską, który powrócił do tej imprezy po latach nieobecności, również w bardzo skromnej obsadzie. No cóż, zmiana godziny, nie najlepsza pogoda i konkurencyjne zawody sportowe - postaramy się aby za rok było lepiej.

poniedziałek, 16 września 2019

Najbliższy weekend

21 września (sobota)
Terenowe wyścigi kolarskie - Turczynek (stadion KS Milan) rozpoczęcie godz.10,00 (zmiana godziny)
(zapraszam panów do pomocy do  przygotowania imprezy na godz. 8.30, panie na godz. 9,30)
- liczę na mocną frekwencję.

22 września (niedziela) - Rajd na orientację - W pogoni za szarlotką - Mszczonów (zmiana w  kalendarzu,  wypada Warszawa).
Na SZARLOTKĘ obowiązują zapisy, do 18 września do godz.16,00 przez internet
kartę zgłoszeniową można pobrać tutaj
Start we Mszczonowie pod termami godz. 8.30
Dla tych co rowerami z Milanówka zbiórka pod MCK godz. 7,00

Karp i karpik... i nie tylko

To miała być typowo kulinarna wycieczka ale okazało się, że po drodze odwiedziliśmy również inne ciekawe miejsca. Na początek przejeżdżając przez Książenice wstąpiliśmy do Strefy Ruchu, gdzie obejrzeliśmy wystawę pt; Strefa niepodległego sportu przedstawiające postaci związane ze sportem w okresie II Rzeczpospolitej. Wśród wielu dyscyplin królował tenis, ale naszą uwagę przykuwały oczywiście rowery.
No, ale główny punt - rybka KARP I KARPIK, zaliczony, zjedzony, w różnych konfiguracjach, i nie tylko karpik, sum i pstrąg również podpłynął. Rybka dobra, ale całe szczęście, że byliśmy tam w miarę wcześnie, bo tłumy klientów tam się zjeżdżają.

Po rybce zahaczyliśmy jeszcze o Brwinów. Tam w ramach Dni Brwinowa, obejrzeliśmy inscenizację bitwy pod Brwinowem z września 1939 roku z nalotem messerschmitta (wprawdzie to zwykła awionetka w niemieckich barwach), ale bombardowanie było.
Kilometrarz lajtowy - 5 dyszek, ale powoli zbliża się koniec sezonu.
w Galerii 2 więcej zdjęć.

sobota, 14 września 2019

Armenia


Swą podróż zaczęliśmy w Erywaniu, dokąd udaliśmy się samolotem.  Zwiedzanie stolicy Armenii zostawiliśmy sobie na deser i ruszyliśmy przez góry nad jezioro Sevan (przez Ormian nazywane morzem). Już pierwsze podjazdy dały nam mocno w kość, zwłaszcza, że jechaliśmy z całym wyposażeniem biwakowym, wypchane sakwy, namioty stanowiły duże obciążenie. Widoki na jeziorem Sevan niesamowite, pełno wody, otoczone górami. Jest to jedno z najwyżej położonych jezior na świecie, znajduje się na wysokości 1916 m n.p.m. Po dwóch dniach podróży brzegami Sevanu pociągnęło nas jeszcze wyżej. Wspięliśmy się na przełęcz Sulema, na wysokość 2410 m n.p.m. Tu z góry bajkowe krajobrazy, kręte drogi jak wstążeczki pofałdowane wiatrem, gdzieniegdzie samochodziki  jak z dziecinnej kolekcji i zielone wioski na zboczach żółtych gór. W sumie przez niemal całą wyprawę zmagaliśmy się z górami.
 Armenia to pierwszy chrześcijański kraj na świecie. W 301 roku król Tiridas III ustanowił chrześcijaństwo religią państwową a Grzegorz Oświeciciel został Katoliksem – Patriachą Kościoła Ormiańskiego. Stąd na naszej drodze głównymi punktami były starożytne świątynie, monastyry i chaczkary (kamienne ormiańskie krzyże). Zwiedziliśmy klasztor Norawank wśród czerwonych skał, Sewananak nad jeziorem Sevan, Geghard wysoko w górach, świątynię Mitra w Garni i wiele innych. Odwiedzilśmy również Eczmiadzyn, ormiański odpowiednik Watykanu (chrześcijańscy ormianie mają swojego zwierzchnika kościoła Katoliksa i nie podlegają Papieżowi).
Armenia to również kraj wina, najsłynniejsze to Areni, naprawdę doskonałe. Jadąc wśród rozległych plantacji winogron, co i raz częstowano nas winogronami, aż do przesytu. Zajrzeliśmy również do ormiańskiej winnicy gdzie suto nas ugoszczono.
Na koniec zwiedzanie stolicy Armenii – Erywania. Wszystko co najważniejsze w tym mieście zobaczyliśmy; Kaskady, Plac Republiki z przepięknym pokazem tańczących fontann, Katedrę św. Grzegorza, Błękitny Meczet, główny deptak – Prospekt Północny, oraz okazałą Erywańską operę (gdzie tego dnia niestety nie było spektaklu ormiańskiego, i w ramach jakiegoś święta przyjaźni armeńsko-chińskiej wysłuchaliśmy spektaklu chińskiego, nie polecam, odgłosy jak z ubojni zwierząt.
 W oddali święta góra ormian - Arrarat, niestety dzisiaj po tureckiej stronie, podziwialiśmy ośnieżony szczyt gdzie niegdyś dopłynął na swojej Arce Noe.

W sumie przejechaliśmy nieco ponad 500 km, ale w tym terenie to naprawdę wyczyn. Temperatura często wskazywała powyżej 30 stopni, pot lał się strumieniami, ale w nocy w górach mocno spadała i często w namiotach marzliśmy. Zdarzały się również burze, ale te zazwyczaj szybko mijają. Bywało i tak, że tam gdzie chcieliśmy się rozbić grasują niedźwiedzie i  trzeba było zmykać. Polecamy odwiedzić Armenię, przepiękny kraj, choć mocno zróżnicowany, bieda na Kaukazie i wypasiona stolica. 
Pozdrawiam po ormiańsku – are, are. Poniżej szczegóły naszej wyprawy, dzień po dniu;

Dzień 1; Erywań - Nor Geghi - 36 km. (przez Erywań przejechać rowerem to nie lada wyzwanie, uff, udało się, chcąc uniknąć głównych dróg wpadliśmy na zupełne bezdroża, ale nocleg pod niedokończonym sanatorium, wśród stada krów, ok.

Dzień 2; Nor Geghi - Hrazdan - 43 km (pierwsze poznanie z ormianami, wspólne śniadanie, wędzone ryby i coś na ząb, tu pierwszy poważny podjazd gdzie umknął nam Błękitna Strzała, ale wrócił i odpoczywał z nami, na tym etapie uczyliśmy się jak jeść w restauracji, żeby jeść razem, a nie jeden nic, a drugi wszystko)


Dzień 3; Hrazdan - jezioro Sevan - 48 km (dotarliśmy nad armeńskie morze, jezioro Sevan, zaczęło padać, ale klasztor Sewananak zwiedziliśmy, kupiłem pierwszy dzwoneczek, nocleg nad jeziorem na campingu, nad wodą, za wodą szczyty gór, malutka kąpiel, chwila plaży, kilikia i spać)



Dzień 4; Sevan - Martuni - 68 km (tu mieliśmy pogodowego pecha, trasa wzdłuż jeziora, piękne plaże, ale leje, no cóż po drodze herbatka w przydrożnej spelunie, potem klasztor i wspaniałe chaczkary, rybka w wyśmienitej restauracji, jeszcze jeden klasztor, chaczkary i nocleg nad brzegiem Sevanu, a że w towarzystwie Rudolfa... nic tylko wspomonać, are,are)

Dzień 5; Martuni - przełęcz Sulema - Agidzhadzor - 44 km (ta przełęcz to chyba najpiękniejsze widoki na trasie, warto było się pomęczyć, by wypić kawę na 2410 n.p.m, po deszczowy dniu znowu gorąco, a i nocleg nad strumykiem w pięknym miejscu, ognisko, are armenia)

Dzień 6; Agidzhadzor - Norawank - 43 km (na początek zjazd, parę minut i 15 km do przodu, hamulce rozgrzane jak węgiel w piecu, potem lekko pod górę, i wspinaczka pod Norawank, 8 km ale jakie, w końcu jest klasztor wśród czerwonych skał, pozwiedzamy, i rozbijemy namioty, ale tu ani grama płaskiego, o, jest płaski placyk pod klasztorem, pytam księdza czy możemy się rozbić, ksiądz pozwala ale ostrzega przed niedźwiedziem, no
dobra będziemy uważać, ksiądz dalej - ty paniał, niedwied, idziemy na obiad do pobliskiej restauracji, nadchodzi burza, jemy, czekamy aż przejdzie, obsługa powoli się zwija, zamykają knajpę, i pytają - a gdie wy budiet otdychat, no tu pod klasztorem, jeden z z obsługi puka się w głowę i tłumaczy, od dwóch miesięcy przychodzi tu co noc niedźwiedź i robi kipisz w knajpie, mamy monitoring, no cóż burza, nie burza,  już ciemno, jedziemy w dół, jest hostel, wygodne łóżka, kąpiel i galon wina Areni, to było to)


Dzień 7;  Norawank - Areni - Helss Canion
 - 31 km (niby taki krótki etap, ale pod górkę, pod górę, średnia 4,7, na wstępie wizyta w winnicy, winne śniadanie, przepyszne, potem incydent z ręcznikami i poszukiwanie kanionu, jest, ale jaka droga, znowu strach przed niedźwiedziem, ale urocze miejsce, gorzej z rana się wydostać, ale poszło)

Dzień 8; Helss Canion - Vian Artaszat - 64 km (winne okolice, ale na początek znowu mocno pod górę, potem piękny zjazd wprost do siedziby generała, który nas ugościł opowieściami historycznymi i 20-letnim arraratem, potem już tylko winogrona i nocleg w parku miejskim)


Dzień 9; Vian Artaszat - Garni - 35 km (czyżby w dół, nic bardziej mylnego, ponowna wspinaczka i zjazd nad jezioro, ostrożnie, po drodze znowu klasztor i przyjazd do Garni, nocleg w hostelu i wieczorna wizyta w świątyni Mitra)

Dzień 10; Garni - Geghard - Garni - 28 km (rano wycieczka piesza do wąwozu Garni, skały zwane bazaltowymi organami to niesamowity widok, istna skalna symfonia, potem wspinaczka na Gaghard, bez bagażu i powrót do Garni)

Dzień 11; Garni - Erywań - 41 km (na początek pomnik, monument matki Armeni, potem fabryka Arrarat, niestety nie udało się zwiedzić, ale koniaki zakupiliśmy, miodzio, wieczorem opera a na deser tańczące fonntany na placu republiki)
Dzień 12; Erywań - O km (spacer po stolicy, katedra św. Grzegorza, największa w Armenii, byliśmy na mszy obrządku ormiańskiego, ale nie dało się wytrwać do końca, potem bazar i zakupy, deptak Abyovan i rosyjsko- armeńskie święto, wizyta w Błękitnym meczecie, kaskady nocą a na zakończenie armeńskie wino)



Dzień 13; Erywań - Eczmiadzyn - lotnisko - 36 km (wizyta w armeńskim Watykanie i zakończenie wyprawy, ou, trasa płaska)


Dokładna trasa wyprawy, kilometry, przewyższenia, mapki tutaj
Udział wzięli; Grażyna, Agnieszka, Tomek, Krzysiek, Michał, Konrad, Błękitna Strzała i Adam.
Zapraszam do galerii 2 na dużą dawkę foto.