niedziela, 25 czerwca 2017

Warszawa nad Wisłą

Dodaj napis
I stało się. I było git, mówiąc po wrsiawsku, bez fusierki, bez żadnej granady, tyle co zmieniliśmy wrsiawską syrenkę na naszą. U nas niby chłop a jednak Syrena. (a tak naprawdę bałem się tej wycieczki wzdłuż warsiawskiej Wisły, a to i ścieżki mało znane, a to że tłumy na tych ścieżkach a nas wiele, ale dało się, nie ma cwaniaka nad milanowszczaka, pomógł komorowczak i poszło).

Trasy zbytnio nie pomędliłem, choć się czasem zdarzyło, ale i w Wiśle nogi zmoczyłem i było jak było.
Była ścieżka wiślana od La Playi do Tarchomina (Julian płota się chwytał nad Zumbą, gdy my nad brzegiem Wisły), zamek królewski od tylca, bulwary, piknik kawowy nad rzeką...

Na prawo most, na lewo most a dołem Wisła płynie, tu kręci Kot, tu pędzi Piotr a dołem Madzia płynie.
 Tak przepłynął STR wzdłuż warszawskiej Wisły, i choć mamy dziewczyny jak maliny, nie pogardziliśmy Grubą Kaśką, już tacy jesteśmy bierzemy wszystko, wzięliśmy i warszawską Wisłę. Lajtowo, bez fusierki, 40 km. (tym co mają na bakier z PKP dwa razy tyle, ale cóż tak bywa, czy warto się boczyć ?)
Więcej foto w galerii, a o uwagi proszę w komentarzach (ja wam dam uwagi karwa kafka, a tak po wrsiawsku  - walta prosto z mostu)