Tradycyjnie - topieniem Marzanny, już drugi raz nad Rawką, piękne miejsce i Marzanna pięknie płonęła i pięknie spływała, ogólnie było pięknie. Frekwencja dopisała, deszczu udało się uniknąć, trochę wiatr dał popalić, ale tylko w jedną stronę. Przekręciliśmy 55 km.
Prócz MARZANNY na M wpisało się jeszcze kilka osób - Marzena wróciła trochę poturbowana, zdaża się, ale jest mocna, trzymaj się! Marysia padała po drodze, ale to dopiero jej początki - da radę! Marcin z trudem ocalał od płomieni Marzanny. ale ją przytopił, a Marek uwiecznił wycieczkę na foto, Zapraszam do galerii (Grażyna też coś pocykała)
I na koniec podziękowania dla Sławka, który ogarnął trasę i wielkie dzięki dla Tereski, która już po raz kolejny wytwarza dla nas słomianą kukłę, i choć tym razem nie mogła pojechać z nami, słomianą pannę dostarczyła na stację i ubrała w swój sweterek, markowy (to jakby i Tereska z nami była). I tak rozpoczęliśmy.
Dziękuję za wsparcie po wywrotce. Pozbieranie mnie z drogi, opatrzenie . Dziś mam piękne mozajki w postaci kilku siniakow🙂 i obtarć. Ważne że nie było złamania. Rower też lekko ucierpiał mimo że miał miekkie londowanie na moich plecach. Sezon powitalam z przytupem😊 mam nadzieje ze limit fikolkow wyczerpałam jak na ten rok. 🌼🌷🌼🌷🌼🌷🌼🌷🌼🌷
OdpowiedzUsuń