niedziela, 10 maja 2015

Flis Festival - Gassy

Ojejej, cebula staniała, za cóz ja se bede korale sprawiała,
matulu, tatulu, kupciesz mi korale do samego pasa,
zebym ja wiedziała, zem córecka wasa, ojejejej... 
(to nie Łużyczanka to STRowianka)

Flis Festival w Gassach nad Wisłą, to nie tylko woda ale także i folklor - łużyczan z Urzecza. Głównie wybraliśmy się na paradę wiślanych żaglowców, ale folk zrobił swoje i przebił paradę.
A tak po kolei. Drogę do Gassów nieco zmyliliśmy, na paradę żaglowców się ciut spóźniliśmy, ciut zaczęło padać, ale drobnostka, przetrwaliśmy i to, a i od łużyczan wcale nie byliśmy gorsi, no trochę mniej profesjonalni na dechach, ale staraliśmy się.

Galeria zdjęć ukaże całość wyprawy. A wracaliśmy różnie, i wśród dość mocnego ruchu pod Piasecznem, i lasem, czerwonym szlakiem, który co i raz się gubił, mocno nas nie zmoczyło, przekręciliśmy 106 km,  a najważniejsze, że
cebula staniała, pal sześć korale, cebula lepsza będzie na kolację


1 komentarz:

  1. No cóż nie widziała, dojechała tylko do Kajetan.
    Pies znaleziony.
    Poszedł sobie na spacer od Babci do domu... uff!
    M.

    OdpowiedzUsuń