niedziela, 10 września 2017

przy ognisku w Walerianach

Trochę się odkładało tę wycieczkę, ale się udało. Trasa autorska Sławka, jak to Sławka, przez, no przez tu i tam ale takimi drogami, których nikt by nie zaplanował. Mnie pasowało, myślę, że Julianowi też, a więc ok. Po drodze grzybobranie, w pięć minut, ale owocne, a docelowo ognisko w Walerianach u moich znajomych, w ich prywatnym, wykoszonym lesie.

 Wykosili dojazd do miejsce docelowego, i gdy przyszło do rozpalenia ogniska, okazało się, że w dołku przygotowanym na ognisko mieszka rodzinka jaszczurek, musieliśmy się przenieść kawałek dalej. I dalej już poszło gładko. Przepiękna pogoda, las jak park, kielbacha i coś do niej, sielanka i
nagrody. Laleczki Madzi. Jedna powędrowała do Ludwika, druga do gospodarzy. Dziękujemy Sabince i Zbyszkowie za udostępnienie miejsca. Powrót znowu hard rockowy, ale to trasa Sławka, trochę się pogubiliśmy na końcu, ale koniec, końcem ognisko i traskę uważam za udaną, o to chodziło, a po drodze jeszcze poćwiczyło, częściej Lidka, ale ja też się wykazałem, skromnie mówiąc. Czas jakoś szybko biegł, szybciej niż się jeździło, a przejeździło ok 70 km a wróciło późno. Ale lepiej późno niż wcale, tak w powiedzeniu i tak w realu.


1 komentarz:

  1. Teraz do zapraszam do galerii zdjęć...jest co podziwiać (nie chwaląc się)

    OdpowiedzUsuń