(Za pozwoleniem botanika,
Który mi tutaj racji nie da,
Bo - ogrodowa jest rezeda).
A pachnie - - Właśnie? Jak opiszę
Woń, którą kwiat swobodnie dysze?
To Julian Tuwim z Kwiatów Polskich
a my nieswobodnie dysząc musieliśmy pokonać 44 km aby dotrzeć tu do Powsina swobodnie kwiatem pooddychać.
Przybyły 22 osoby, dziewczyny jak róże (zawsze mają czas do rozkwitu, nadal ciągle w pąkach), chłopaki jak tulipany (w ogrodzie już przekwitły), ale nasi jak najbardziej dalej się rozwijają.
i jak to zwykle na zdjęciach grupowych, ktoś robi zdjęcie, kogoś ktoś przykrył a jeszcze inny nie zdążył, to kwiatki, które akurat wzeszły, więcej wkrótce w galerii |
Jak mózg utrudzę i wysuszę,
Zanim wykrętnie i wymyślnie
Pióro tę woń w wyrazy wciśnie,
e , to znowu Julian, nie, nie nasz, Tuwim
a teraz ja -
Trasa choć momentami ruchliwa (dziś niedziela to mniej), bez tych pól malowanych zbożem rozmaitem, spokojna, do przebrnięcia, do rozkwitu, do kwiatowej woni, do ogrodu...
... aniołek, fiołek, róża, bez
- a tam? Najpiękniejsze były rododendrony
Ale oprócz powonienia, my istoty ziemsko-rowerowe mamy jeszcze zmysł smaku. Była więc kawa, ciasteczka, był razowy ze smalcem i metką (nie metką na chlebie, metką miesną)
A powrót, jeszcze wrócić trzeba, koniec weekandu, do domu, do pracy, dla chleba. Koniec zapachów i woni - sosny, jodły, pelargonii.
Grejfrutów, cytryn, kaktusów i różnych innych wygibusów
Więc wróciliśmy a wygibusa zaliczył jeszcze Henio po drodze. Mimo zapowiadanych burz, oszczędziło nas. Pogoda na rower prawie idealna. W sumie przekręciliśmy 89 km.
I dla wtajemniczonych:
Napompowałem dwie, (pompką Zbyszka), dwie się uchowały, ale z jednej pod sam koniec i tak zeszło powietrze.
Wkrótce w galerii fotoreportaż