Ale do rzeczy, Żelazowa Wola i wszystko się zgadza. Po sobotniej gorączce trzeba było mieć naprawdę żelazową wolę aby wyjechać w niedzielę, bo nic nie zapowiadało, że będzie inaczej. A jednak, z rana burza, i znów żelazowa wola - jechać czy nie? I ci co tą wolę mieli przybyli, na żelaznych rumakach (no może aluminium, może ździebko carbonu) - ruszyli. Trochę mniej jak zwykle a jednak pokaźna grupka - 13 w końcu 18 -stu wielbicieli Chopina, czy pedałowania, nieważne każdy lubi co innego.
Już nie pierwszy raz odwiedzamy dworek w Żelazowej Woli, ale za każdym razem inną drogą. Tym razem do celu i nazad prowadzili Krzysiek i Sławek, na zmiany, o dziwo (nie , nie dziw po drodze nie było) ale panowie się jakoś dogadali i trasa bardzo mi się podobała (a jak mnie, to i innym też musiała, mnie Adamowi Matusiakowi, bo Adam Musiał to był piłkarz, nie rowerzysta). Całkowity dystans 82 km (po drodze tężnia w Kaskach, dzięki Eli, super miejsce na popas).
A punkt kulminacyjny to koncert Chopinowski Erica Lu i choć nie jestem fanem pluskania na klawiszach to ten zaczął całkiem nieźle (niby amerykanin, ale jakiś taki czarnowłosy, skośny, trochę jak Bruce Lee, ale mniejsza o to, japończycy kochają Chopina, nie wiem jak amerykanie, ten pluskał dobrze, do momentu. Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Ten skończył marszem żałobnym. Tam- tam- dadam - tam - dadam, dadam, dadam...To mnie zwaliło, wszak musimy jeszcze wrócić do domu, nie w kondukcie, a w peletonie. Ale zawzięliśmy w sobie tę żelazową wolą i wróciliśmy w peletonie, razem z Zosią.
Oddaliśmy również hołd pod pomnikiem Chopina, może nie był z żelaza, nie wiem, brąz a może zwykły beton, mało japoński, miał dwie ręce, jedną tu, a drugą tam, jedną na sercu a drugą na j.., drugą niżej, staraliśmy się upodobnić do kompozytora.
A odnośnie muzyka, nie wiem czy Ludwik będzie go dobrze wspominał, bo bzyk większych rozmiarów jak osa walnął go w klawiaturę nad okiem, a poza tymi nutkami zdjęcia, w Galerii 2, tam będą ślimaki, ślimaki, ślimaki ale będzie też Chopin i normalna Żelazowa Wola, ale nie będzie motyli.
A dla historyków wspomnienie - związki Chopina z STR tutaj