niedziela, 26 marca 2017

Wiosna po kowbojsku

Wiosnę powitaliśmy w Runowie, po kowbojsku (to ja żona prezesa - bo on żegna zimę w Planicy, ma fisia na punkcie skoków, na szczęście nie tych w bok, a narciarskich, więc ujdzie).
A było tak. Jechaliśmy rowerami, nie konno, ale łatwo nie było, asfalciku nie za dużo, ale słoneczko piękne (jak pani premier w Rzymie). W miasteczku kowbojskim na początek nauka tańca z dzikiego zachodu, i najbardziej dzikie tzn te kowbojskie okazały się Justyna i Zosia. Brawo. Potem psy - czyli wyścigi psich zaprzęgów (mieliśmy z nimi kontakt bezpośredni, no tak nie zupełnie ale prawie pysk w pysk). Z kawą to nie wyszło (brak szefa), nagrody ogarnęłam, były. Zgarnęli Marta i Michał. Powrót też był i też na rowerach, nie konno i okazuje się, że bez prezesa też można.
Grażka.
Więcej zdjęć w galerii.