180 w Sielpi czy 170 w Lidzbarku to był mały pikuś.
25 km do Mszczonowa pod wiaterek, a może to był wiatyr, może zakopiański halny czy szczyrkowska kurwica, jak zwał tak zwał lekko nie było, ale na lodowisko do Mszczonowa dotarliśmy, lekko spóźnieni.
Na jazdę na łyżwach została niecała godzina, biorąc pod uwagę nasze umiejętności wystarczyła (nie uwłaczając Lidce, Sławkowi czy Justynie) - nie wiedziałem, że ten lód jest taki śliski, czapkę przewróciłem na lewą stronę (tam była sucha bo dotarciu do Mszczonowa) i poszło, początkowo ostrożnie, potem coraz śmielej, ale już tak śmiało jak w podstawówce, kiedy to dziewczynom zrywało się czapki z głów, to nie, tak już nie było. Ale zdarzały się piruety, przewrolety, jaskółki i jazdy parami.Axla nie zauważyłem, Ritbergerra czy podobnego też nie, Ale ogólna nota, no może nie 10, ale 9 z małym haczykiem, może 8 z większym, czy 7 z dużym, to zależy od sędziów, a wiadomo, że w łyżwiarstwie są przekupni.
więcej zdjęć w galerii |
(sorry, żona to przeczytała, nie wymieniłem ją w tych najlepszych, chyba była, nota 7,95 i miejsce w pierwszej dziesiątce, ałłł w piątce, no może zaraz za pudłem)
I mimo, że do oficjalnego rozpoczęcia sezonu jeszcze trochę zostało, śledźcie stronę, może znowu coś komuś odwali.