Święto Wojska Polskiego, czyli Cud nad Wisłą, my liczyliśmy na cud nad Rawką. Na obchody Dnia Wojska Polskiego udaliśmy się do Skierniewic. Cudu nad Rawką nie było, ale kapral Sławek bronił honoru Ojczyzny i to całą piersią. My z okopów asekurowaliśmy aby żaden wróg mu nie przeszkodził. Nadpływały wprawdzie łodzie nieprzyjaciela, ale szybko zawarliśmy z nimi pakt pokojowy, a nawet gromkich braw nie skąpiliśmy gdy przekraczali kolejną linię frontu. Ale nasz Franek (Sławek) Dolas ocalał i dzięki niemu dotarliśmy na pole głównej walki. Zwycięska parada nie powalała, owszem kuchnia się spisała, grochówka super, niektórzy wcinali jak kot mleko, ale STR jak brytyjscy żołnierze, tea time to popas, u nas time coffee i parada przeszła koło nosa. Później próbowaliśmy zdobyć osprzęt naszego wojska, ale bronili zaciekle dostępu do swoich cudów techniki, oby z daleka, nie wsiadać, nie dotykać, fotka z oddali. To i pora do domu. Część grupy na kołach postanowiła wrócić do macierzy, wracali różnie, dokładnie nie wiem jak, a reszta pociągiem pancernym Skierniewice - Milanówek. Coś tam w tych czasach udało się sfotografować, więc zapraszam do galerii na zdjęcia z pierwszej linii frontu. A była nas duża armia, niestety zapomnieliśmy o zdjęciu grupowym, pozostaje wierzyć zapiskom kronikarza. Mobilizacja perfect!