Zbyszek żonę, Agnieszka męża, Monika narzeczonego, Andrzej Mietka i było rodzinnie.
I nawet tempo było rodzinne, przez pierwsze 5 km dopóki ja ciągnąłem przyczepkę z chłopakami Tereski, ale jak zmieniono konia i do przyczepki zaprzęgnięto Marcina to 25 nie schodziło, było i 30, rodzinnie jak cholera. A Marcin nie odpuścił już do końca.

Tam zakończenie. Nagrody, dyplomy i znowu żarcie, ciasto.
Triumfowawaliśmy jak zwykle w kategorii najliczniejsza grupa (było nas 21),
w kategorii narzeczeni nagrodę odebrali Monika z Dominikiem.
Dzięki Tadziu za zaproszenie, dziękujemy całemu TCJ a w szczególności kucharzowi. (na zdjęciu obok)
Powrotną drogę wybraliśmy nieco inną, ale znów RODZINNE tempo. Przekręciliśmy 60 km. a Marcinowi to chyba trzeba zaliczyć 120.
(więcej zdjęć w galerii)