Szczepanek, a naszą sekcję reprezentowało 12 osób.
Start był w Legionowie dokąd dojechaliśmy pociągiem. Trasa terenowa, w 80% przez las, a rowery były różne, nawet jeden z Wermachtu, ale jakoś przebrnęliśmy. Mnie się podobało. I choć trochę się pogubiliśmy, jak to w lesie, to i się odnależliśmy.
Przed Jabłonną niestety był przykry wypadek, koleżanki z Warszawy miały kraksę i jedną z urazem łokcia zabrało pogotowie. Życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia. Trzymaj się.
W okrojonym już składzie dotarliśmy do pałacu w Jabłonnej. Część poszła na koncert, a część na piknik przed pałacem.
W powrotną drogę jeszcze trochę jechaliśmy z Vagabundusem i się pożegnaliśmy. My ruszyliśmy w kierunku Żerania, potem wzdłuż Wisły pod stadion narodowy, Stamtąd pociągiem do domu. Na rowerach przekręciliśmy 51 km.