Murale na rowerowe moralePoznańskie Koziołki planowane na ten weekend (patrz post z 23 lutego b.c.v - before corona virus) pożarł c.v. (niech go w końcu szlag trafi). W ramach podbudowania swojego nadszarpniętego morale rowerowego pojechaliśmy zobaczyć weekendową Warszawę w czasach koronawirusa. Podobno działają już muzea, jednak póki co dla bezpieczeństwa pandemicznego i jako, że to "weekend na dwóch kółkach" wybraliśmy zwiedzanie galerii sztuki ulicznej. czyli oglądaliśmy murale lewobrzeżnej Warszawy. Ostatnio murale pojawiają się na ścianach budynków w dużych ilościach więc mieliśmy z czego wybierać: murale rowerowe, muzyczne, aktorskie, powstańcze, ekologiczne i różne inne do wyboru do koloru. Majowa weekendowa Warszawa w czasach koronawirusa to zupełnie inne miasto super przyjazne dla rowerzystów. Przede wszystkim rzuca się w oczy brak turystów. Na Starym Mieście, Krakowskim Przedmieściu czy bulwarach wiślanych, po których zwykle nie da się nawet chodzić z rowerem, a co dopiero jeździć, można kręcić do woli. Nie ma ogródków knajpianych, widać całe kamienice. Szok. Po drodze od murala do murala zahaczyliśmy o ogrody zamkowe z odlotowymi rabatami tulipanów (czyli szybka wycieczka do Holandii), ogród botaniczny z rododendronami barwy wszelakiej, peoniami wielkości główek kapusty i resztką magnolii. W drodze powrotnej "podziwialiśmy" uziemione samoloty na płycie Okęcia. Stolica w tym czasie to niepowtarzalny obiekt do zwiedzania i żadne muzeum nie wytrzymuje teraz konkurencji.
Beata i Marek