niedziela, 10 maja 2020

Solówki STR cz.1

Sezon nierozpoczęty, wirus pożera wszystko. ale nie można się poddawać. Trochę poluzowali, ja też. Zakryłem zdradziecką mordę (przywdziałem przyłbicę), namówiłem kochaną żonę (od razu się zgodziła) i ruszyliśmy w las.

Nie można jeszcze grupowo, ale solo tzw. masturbation jest dozwolone.



Trasa niezbyt długa, bocznymi drogami do lasu, ale mieliśmy też doła. Doła, że tak długo siedzieliśmy w domu, a może, że spotkaliśmy go na trasie.
No ale lepszy dół niż Covid. Prychał gdzieś z daleka, ludzi nie mało, nawet w lesie, ale w oddali i na dzisiaj wróciliśmy cali.

Tak pięknego lasu nie  musieliśmy szukać daleko.

Okolice Żółwina i Nadarzyna, tam już można jechać z pełną gębą, tzw odkrytą i swobodnie pooddychać.


Chyba, że się spotka Czerwonego Kapturka po kwarantannie, takiego to i wilk unika.
A my spokojnie, koło za kołem, po prawej zajączek dziwnie się patrzy, po piachu, po kamieniach, w słoneczku, bez pośpiechu, w nowe nieznane tereny, a tak blisko.
Wprawdzie przekręciliśmy nie dużo 20 kilo, ale było miło.
Zrobimy tą trasę kiedyś wspólnie. Co za krótka?
Się wydłuży, niechaj no tylko się rozchmurzy. 














 I tak pierwsze koty za płoty.  No cóż koty chadzają zazwyczaj własnymi drogami, ale dzisiaj na drogach ich nie było. Gdzieś z boku zza ogrodzenia dziwnie na nas patrzyły...


PS.
Dla tych co nie śpiewają, nie piszą wierszy, nie śpią całymi dniami, a próbują solo rowerem - blog otwarty. Podzielcie się swoją relacją.
Do zobaczenia, kiedy ?  - hu.. wie kiedy.
 Sory Hu...bert też nie wie, Włodek nie wie, Jarek nie wie, ja też nie wiem, ale jak się dowiem napisze.
Adam