Nie można jeszcze grupowo, ale solo tzw. masturbation jest dozwolone.
Trasa niezbyt długa, bocznymi drogami do lasu, ale mieliśmy też doła. Doła, że tak długo siedzieliśmy w domu, a może, że spotkaliśmy go na trasie.
No ale lepszy dół niż Covid. Prychał gdzieś z daleka, ludzi nie mało, nawet w lesie, ale w oddali i na dzisiaj wróciliśmy cali.
Tak pięknego lasu nie musieliśmy szukać daleko.
Okolice Żółwina i Nadarzyna, tam już można jechać z pełną gębą, tzw odkrytą i swobodnie pooddychać.
Chyba, że się spotka Czerwonego Kapturka po kwarantannie, takiego to i wilk unika.
A my spokojnie, koło za kołem, po prawej zajączek dziwnie się patrzy, po piachu, po kamieniach, w słoneczku, bez pośpiechu, w nowe nieznane tereny, a tak blisko.
Wprawdzie przekręciliśmy nie dużo 20 kilo, ale było miło.
Zrobimy tą trasę kiedyś wspólnie. Co za krótka?
Się wydłuży, niechaj no tylko się rozchmurzy.
I tak pierwsze koty za płoty. No cóż koty chadzają zazwyczaj własnymi drogami, ale dzisiaj na drogach ich nie było. Gdzieś z boku zza ogrodzenia dziwnie na nas patrzyły...
PS.
Dla tych co nie śpiewają, nie piszą wierszy, nie śpią całymi dniami, a próbują solo rowerem - blog otwarty. Podzielcie się swoją relacją.
Do zobaczenia, kiedy ? - hu.. wie kiedy.
Sory Hu...bert też nie wie, Włodek nie wie, Jarek nie wie, ja też nie wiem, ale jak się dowiem napisze.
Adam