W planach był Nieborów i Muzeum Motoryzacji ok 100 km. Od rana siąpił deszczyk, niebo zachmurzone, telefony - jedziemy? Jedziemy, może przejdzie. Podjeżdżam pod MOK. Dwie osoby, pada, chyba odwołamy. Podjeżdżają następni, już jest 15 osób, co robić, setka w deszczu nie nastraja.
Rzuciłem propozycję - jedziemy do Błonia na półmaraton, tam startuje moja córka, bez chwili wahania - grupa odkrzyknęła jedziemy, już nie kropi, pada, dojeżdżamy do Błonia, pada coraz lepiej. Gdzie start, gdzie biegają, poszukiwania, leje.
W końcu docieramy na start, strzał ruszyli, my za nimi, na trasie policja, jak tu się przedrzeć, puścili nas jedziemy wśród biegaczy, pozdrawiamy Gosię, okazuję się, że biegnie też Jacek z naszej grupy rowerowej, leje, jedziemy przez 15 km razem z biegaczami, na 5 kilometrów przed metą zatrzymuje nas policja, dalej nie można, musicie naokoło, leje. Stop, czekamy na Gosię i Jacka, są, kibicujemy - Goosia, Jaacek, pobiegli do mety, my już do domu, leje, leje coraz mocniej, ale nam już wszystko jedno, wykąpani wróciliśmy do Milanówka, nakręciliśmy 56 km, mokrych kilometrów, ale nikt nie narzekał, ot przygoda, zakończona na sucho u mnie (na sucho zewnętrznie), wewnątrz trochę na rozgrzewkę i ból minął, i deszcz przestał lać i jest co wspominać i w galerii też coś będzie.
PS. W imieniu córki dziękuję za doping, Jacek aż tańczył z zachwytu na trasie, ot wycieczka inna niż wszystkie.