(czytaj raz jeszcze - uzupełnienie foto)
Niewiele nas zdecydowało się na wizytę na Święcie Roweru, a i to często dzieliliśmy się na zespoły.
Niewiele nas zdecydowało się na wizytę na Święcie Roweru, a i to często dzieliliśmy się na zespoły.
Pociągiem
pojechali: Ala, Ludwik i Tadek. Samochodem Julian i Andrzej, a Konrad częściowo
rowerowo. Ala dojechała do Lubartowa i wysiadła. Ludwik ze mną dojechał do
Lublina. W Lublinie pospacerowaliśmy odrobinę. Mieliśmy dwa spotkania. Jedno
miłe, drugie mniej. Spotkaliśmy Krzysia M, natomiast nas spotkał pierwszy
deszcz. Ruszyliśmy na rowerach. Dystans nie najdłuższy, ale teren garbaty i
przeszkadzał deszczyk. W Firleju czekała już na nas Ala. Później dojechali
Julek z Andrzejem a późno Konrad. Ala uratowała nam życie. Po pierwsze
wyczarowała w tylko jej znany sposób kanapki na kolację, po drugie miała
suszarkę, która pracowała równo.
W
niedzielę na start ruszyliśmy wspólnie. Później podgrupy poruszały się po
różnych trasach. Wszystkie okoliczne osady witały nas serdecznie. Mnie
najbardziej podobała się Dąbrówka. Wpadliśmy tradycyjnie do Kozłówki. Piękne
rozarium traciło część uroku, bo kapało za kołnierz. Na mecie koszulki,
grochówki, muzyka i inne atrakcje. Po grochówce Julek z Andrzejem postanawiają
wracać ( aby zdążyć na mecz- oj naiwni !!!). Porywają Alę. Zostajemy na drugą
noc we trzech. Konrad, Ludwik i ja. Rano na kółkach do Lubartowa. Ja mam kupę
fartu i aż dwa razy łapię Gumisia. Nie mam już zapasu, więc trasę Warszawa –
Piastów pokonuję autobusem.
Lubartów
przygotowany jak zwykle rewelacyjnie. Na trasach i w punktach kontrolnych dużo
znajomych twarzy. Bardzo im dziękujemy. Może jeszcze kiedyś znów ich
odwiedzimy.
Tyle na
razie.
TadeuszZdjęcia już są w Galerii 2
a oto majstersztyk foto
autor zdjęcia: Konrad
warto by nadać temu zdjęciu jakiś fajny tytuł - oczekuję propozycji.