Ok. półtorej godziny przed wyjazdem zaczęło, padać, następnie już lać. Telefon rozgrzewał mi się do czerwoności. Jedziemy, ja rezygnuję, ja nie jadę, co robimy. W końcu zapadła decyzja - odwołujemy.
Ale nie wszyscy dali się odwołać. Tomek pojechał już na kołach do Skierniewic, Halinka z Dorotą postanowiły, że jadą, może przestanie padać. Staszek też nie zrezygnował.
Ze Skierniewic do skansenu w Maurzycach pojechali we czwórkę, tam spotkali Janusza, który przyjechał na kołach z Milanówka.
Nie spadła już ani kropla.
Oglądając całość zdjęć w galerii, jest czego żałować. Na pewno jeszcze się tam wybierzemy.
W drodze powrotnej wstąpili jeszcze na most na rzece Słudwi, pierwszy na świecie spawany most stalowej konstrukcji.
Halinka, Dorota i Staszek wrócili do Skierniewic i stamtąd do domu pociągiem. Wykręcili 80 km.
Janusz z Tomkiem wrócili na kołach. Im stuknęło 160 km.