Czy siano ma coś wspólnego z Chopinem. okazuje się, że tak. Otóż w jednym z listów do przyjaciela Wojciecha Grzymały, gdy był już chory pisał z Chailot; ...jestem mocniejszy, bom się podjadł i odrzucił lekarstwa — ale tak samo dyszę i kaszlę, tylko że znoszę łatwiej. — Grać jeszcze nie zacząłem — komponować nie mogę — nie wiem, jakie siano będę jadł niedługo...
A w Żelazowej Woli siana ci dostatek, w bele pozwijane, nic tylko jeść. Ale zanim STR trafiło na siano, wprzódy zajrzeliśmy do dworku Chopina, na koncert Magdaleny Lisak (ale czy to ona grała, drzwi zamknięte, i tylko muzyka zza ścian pałacyku, a wokół Dzień Dziecka, szczudlarze, teatrzyki, nawet krówki z Milanówka). Ale Żelazowa Wola to najczęściej odwiedzane miejsce przez STR. I choć byliśmy tam już wiele razy, to dróg do miejsca urodzin kompozytora z Milanówka jest wiele. Tym razem również była odmienna trasa niż poprzednie, choć kilometrowa podobna. Na licznikach wybiło 80 km. I była muzyka i kawka i siano i pogoda dopisała, może wiatru za dużo, ale ogólnie ok. Co prawda na tej odmiennej trasie zdarzył się wywrotka, moja żona wpadła w błoto, dwóch Kornackich musiało ją podnosić, ja byłem daleko, ale to chyba po tym sianie nabrała wagi, chyba, że chłopaki tak upojeni muzyką Chopina stracili siły, ale skończyło się sukcesem. Zapraszam do Galerii zdjęć