niedziela, 18 marca 2018

rozpoczęliśmy w 2018

tak 18 marca rozpoczęliśmy, a miało być tak pięknie, pogodnie i w większym gronie i przyszła zima... i było pięknie i pogodnie (-4 ale słonecznie) i w większym gronie... o dobrze że rozpoczęliśmy teraz będzie łatwiej, ruszamy
a łatwo nie było, choć skróciłem trochę trasę ale w pewnym momencie droga się skończyła, ale - daliśmy radę.

W drodze napotkaliśmy nieznajomą armię, ale okazało się że to sojusznicy, może nie nasi ale naszych dziewczyn, obyło się bez walki. A ogólnie - wiaterek nie za duży, taki zefirek, nie Witold 4 czy Aleksy jak to mówią w Ameryce, taki mały,  "polski Stasiu wczesnowiosenny", droga - biała, a więc czysta, wszakże to biel.
 A że były i przeszkody, no cóż, zawsze komuś coś przeszkadza, rów z wodą, belka (kiedyś trenowałem lekkoatletykę a moją koronną konkurencją był bieg z przeszkodami, a w nim rów z wodą, och jak miło przywołać wspomnienia z pięknych młodzieńczych lat)
Wróćmy jednak do teraźniejszości, ale rów z wodą był!!!


Za rowem już niedaleko do punktu kulminacyjnego - "Gruzińskiej Przystani" - Dotarliśmy, a tam jak w Gruzji - chinkali, chaczpuri, kutbari, gruzińskie wino, muzyka i taniec. Polecamy. Był jeszcze Adam M,  ? Mickiewicz to może nie był, ale podpisywał swoją książkę, może nie "Pana Tadeusza"
może bardziej "Chłopoka z Milanówka" - Ale o rowerach, o trasach rowerowych a nie mrówkach wędrujących w okolice spuchniętych nóg Telimeny. Ale wróćmy do Gruzji, tam było wspaniale, w Łazach także przyjemnie, ale czas wracać, ze wspomnień i marzeń do rzeczywistości. A ta już za tydzień, pomarzymy ponownie, pojedziemy, pokręcimy, pomyślimy...



___ od tego roku zdjęcia będą się ukazywać w GALERII 2