rowerowo i bez zadymy, z kotylionami przygotowanymi przez Agnieszkę i Andrzeja.
No może troszeczkę zadymiliśmy na końcu w lesie młocińskim na ognisku, ale była to miła, serdeczna zadyma bez policji i płyt chodnikowych.
Andrzej Roman, który prowadził wycieczkę spisał się
RE WE LA CYJ NIE !
Brawo Andrzej i dziękujemy.
Trasa prowadziła wokół pomników ludzi związanych z odzyskaniem niepodległości. Zaczęliśmy od pomnika Błękitnej Armii generała Hallera, następnie pojechaliśmy na cytadelę, a potem dalej pod pomniki Ignacego Paderewskiego, Edwarda House, Dowborczyków, Wincentego Witosa, Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. ( a na trasie mnóstwo Policji, skąd oni wiedzieli, że tamtędy będziemy jechać, nie ważne, był przeciek, ale upilnowali nas dobrze)
I żeby święto uczcić radośnie po części patriotycznej trochę rozrywki, ognisko, kawka, kiełbaska, gdzieś tam w lesie na Młocinach, ale fajna miejscówka a i cały Vagabundus mile nas przyjął.
My ludzie z prowincji, choć niedalekiej rzadko mamy okazję tak zwiedzać Warszawę, większość z nas w ogóle była pierwszy raz na wycieczce rowerowej po Warszawie, niektórzy po raz pierwszy jechali metrem - ja drugi, (gdyż z Młocin do Śródmieścia wróciliśmy właśnie tą koleją co jeździ pod ziemią), a jeszcze ciekawostka - zanim wsiądzie się do metra trzeba kupić bilet, i jest taka budka gdzie stukasz po upatrzony bilecik, wrzucasz parę złotych i bilecik sam ci wyskakuje, i nie ma tam żadnej pani w środku.
Jeszcze raz wielkie dzięki Andrzeju, dzięki Agnieszko, było super.
Więcej zdjęć w naszej galerii.
(sorry za jakość zdjęć, zmyłka w aparacie, trochę techniki i człowiek się gubi, może Agnieszka prześle lepsze)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz