JAKI NOWY ROK TAKI CAŁY ROK, w związku z tym wybieramy się na wycieczkę
rowerową do Wilanowa do Parku Świateł w Nowy Rok 01.01.2016 .
Do
przejechania około 80 km. Wyjeżdżamy o 13 z Grodziska Maz . Chętnych
zapraszam . Halina
czwartek, 31 grudnia 2015
poniedziałek, 28 grudnia 2015
środa, 16 grudnia 2015
niedziela, 6 grudnia 2015
STR-owe Mikołajki
Hou! Hoouu, Hhoooouuuuuuu!
6 grudnia na ulice Milanówka, Grodziska i Podkowy Leśnej wyruszyli Mikołaje z STR Milanówek.
POGODA jak w sam raz dla Mikołajów rowerowych. Zaopatrzeni w naboje cukierkowe ruszyliśmy na trasę, trasę niewielką 35 kilometrową. Wprawdzie z rana jeszcze ludziska spały, ale budzili się słysząc nasze mikołajkowe dzwonki. Dryń, dryń (mikołowe) i inne owcze i bydlęce dźwięki rozbrzemiewały po okolicy.
Nr 1 to Mikołaj Janusz! - ale dziękuję wszystkim za przybycie. Zrobiliście coś niesamowitego. Wprawdzie niektórzy jakoś dziwnie się na nas patrzyli, ale większość przychylnie, z uśmiechem, pozdrawiali,,,,, My też pozdrawiamy.
Gdzie się dało rozdawaliśmy cukierki, na ulicach Milanówka, w Grodzisku na lodowisku, w Podkowie nad stawem (nad stawem?, a że było ciepło to wjechaliśmy do stawu i zrobiliśmy kawkowy piknik).
Potem wróciliśmy do Milanówka, na otwarcie "dołka" (nie, nie zwinęli nas, pojechaliśmy na dołek na Fiderkiewicza, nie na Literacką) a tam było całkiem przyjemnie i Mikołajkowo.
Mikołaje,je, je - na rowerach, ach, ach, - Mikołaje, je,je... (podobało mi się, dzięki)
A w galeri zdjęć, nie tylko Mikołaj Janusz, wszystkie Mikołaje i jego renifery też....
poniedziałek, 30 listopada 2015
Mikołajkowa wycieczka
Chcesz się pobawić w Mikołaja i jeszcze pokręcić na rowerze!
Weź rower, czerwony kubraczek lub czapeczkę. torebkę cukierków i 6 grudnia zajedź pod MCK w Milanówku o godz.10,30.
Trasa ok.30 km - Milanówek - Grodzisk - Podkowa - Milanówek.
Będzie Mikołajkowo!
(śnieg nie będzie przeszkodą, w przypadku deszczu dajemy spokój)
piątek, 20 listopada 2015
robimy Zlot
Zapraszam (chętnych do roboty i nie tylko) na spotkanie organizacyjne
XIV Ogólnopolskiego Zlotu Aktywu Turystyki Kolarskiej - (Julinek - Milanówek)
do Pizzerii Gemini - Milanówek ul.Głowackiego 7a
dnia 29 listopada (niedziela) godz.12,15
(dla osób zerkających na naszą stronę;
Zlot odbędzie się w dn. 10-12 czerwca, szczegóły w przyszłym roku, gdzieś tak pod koniec stycznia, nad Zlotem pracujemy... intensywnie)
( tu obok: projekt znaczka Zlotowego z Milanowską krówką, ale nie mówcie o nim nikomu! sza,,,, )
XIV Ogólnopolskiego Zlotu Aktywu Turystyki Kolarskiej - (Julinek - Milanówek)
do Pizzerii Gemini - Milanówek ul.Głowackiego 7a
dnia 29 listopada (niedziela) godz.12,15
(dla osób zerkających na naszą stronę;
Zlot odbędzie się w dn. 10-12 czerwca, szczegóły w przyszłym roku, gdzieś tak pod koniec stycznia, nad Zlotem pracujemy... intensywnie)
( tu obok: projekt znaczka Zlotowego z Milanowską krówką, ale nie mówcie o nim nikomu! sza,,,, )
czwartek, 19 listopada 2015
co w prasie piszczy...
....Dla jednych rower to środek transportu, a dla drugich zawód. Gdzieś
pomiędzy są pasjonaci,
którzy uwielbiają spędzać czas w trasie i przy okazji poznawać świat.
Z pewnością mianem pasjonatów należy określić członków Sekcji Turystyki Rowerowej Milanówek...
To fragment artykułu, "Rowerem przez świat" , który ukazał się w lokalnej prasie WPR24
całość tutaj
którzy uwielbiają spędzać czas w trasie i przy okazji poznawać świat.
Z pewnością mianem pasjonatów należy określić członków Sekcji Turystyki Rowerowej Milanówek...
To fragment artykułu, "Rowerem przez świat" , który ukazał się w lokalnej prasie WPR24
całość tutaj
niedziela, 15 listopada 2015
poniedziałek, 9 listopada 2015
Święto Niepodległości na rowerze
Kto ma chęć spędzić Święto Niepodległości na rowerze to Andrzej z Agnieszką z Vagabundusa organizują -
Tradycyjną wycieczkę rowerową ulicami Warszawy. Trasa: Pl.Wilsona - Cytadella - Al.Ujazdowskie - Park Skaryszewski - Las Młociński (ognisko) - Metro Młociny (ok. 40 km)
Zbiórka o godz. 09:00 przy stacji metra "Plac Wilsona", pomiędzy ulicami Słowackiego i Krasińskiego.
Zakończenie wycieczki ok. godz. 16;00.
Wyjazd z Milanówka pociągiem 7,36 do Warszawy Centralnej (do Śródmieścia nie jeżdżą) dalej metrem lub rowerem do Placu Wilsona, lub dojazd na start indywidualnie. Powodzenia (mnie nie ma).
Tradycyjną wycieczkę rowerową ulicami Warszawy. Trasa: Pl.Wilsona - Cytadella - Al.Ujazdowskie - Park Skaryszewski - Las Młociński (ognisko) - Metro Młociny (ok. 40 km)
Zbiórka o godz. 09:00 przy stacji metra "Plac Wilsona", pomiędzy ulicami Słowackiego i Krasińskiego.
Zakończenie wycieczki ok. godz. 16;00.
Wyjazd z Milanówka pociągiem 7,36 do Warszawy Centralnej (do Śródmieścia nie jeżdżą) dalej metrem lub rowerem do Placu Wilsona, lub dojazd na start indywidualnie. Powodzenia (mnie nie ma).
niedziela, 8 listopada 2015
Zlot rowerowy pamięci Sztekkera z TCJ Jaktorów
Teodor Sztekker - (ur. 24 marca 1897 w Wojciechowie, zm. 7 listopada 1934 w Warszawie)
polski zapaśnik. Osiągnął liczne sukcesy, zarówno w Polsce, jak i na szczeblu
europejskim i światowym. M.in. był zawodowym mistrzem świata w 1930 i
1932, zawodowym mistrzem Europy (1927 - zawody nieoficjalne, 1934),
zawodowym mistrzem Polski (1925, 1926, 1928, 1929), zawodowym mistrzem
Niemiec (1929). - właściciel folwarku w Chawłowie, k/ Kuklówki, gdzie się udaliśmy.
Folwarku już ni ma, pamięć o Sztekkerze pozostała dzięki Tadziowi Murzynowi i TCJ Jaktorów. Dzięki za ten kawałek historii.
No, ale najważniejsza to była wycieczka rowerowa. Piękna złota Polska Jesień, mniej piękny polski wiatyr, las, opowieści, wybujałe świerki, zapasy w stylu francuskim w tle (czyli zapasy klasyczne) a na koniec ognisko, kiełbaski, chwila wspomnień z mijającego sezonu.
Niby już po sezonie a jednak się kręci. Do zobaczenia na kolejnych wypadach at choc.
więcej zdjęć w galerii
Folwarku już ni ma, pamięć o Sztekkerze pozostała dzięki Tadziowi Murzynowi i TCJ Jaktorów. Dzięki za ten kawałek historii.
No, ale najważniejsza to była wycieczka rowerowa. Piękna złota Polska Jesień, mniej piękny polski wiatyr, las, opowieści, wybujałe świerki, zapasy w stylu francuskim w tle (czyli zapasy klasyczne) a na koniec ognisko, kiełbaski, chwila wspomnień z mijającego sezonu.
Niby już po sezonie a jednak się kręci. Do zobaczenia na kolejnych wypadach at choc.
niedziela, 1 listopada 2015
sobota, 31 października 2015
środa, 28 października 2015
Zaproszenie z TCJ Jaktorów
8 listopada - Jesienny Zlot Rowerowy poświęcony pamięci przedwojennego dwukrotnego Mistrza Świata w zapasach w stylu klasycznych w kategorii wszewag Teodora Sztekkera (właściciela folwarku w Chawłowie koło Kuklówki) - tam właśnie się udamy i dowiemy więcej o zapaśniku.
Zakończenie zlotu w osadzie młyńskiej w Marunie (ognisko - prowiant zabrać ze sobą)
Start pod MCK godz.9,50
szczegóły tutaj
Zakończenie zlotu w osadzie młyńskiej w Marunie (ognisko - prowiant zabrać ze sobą)
Start pod MCK godz.9,50
szczegóły tutaj
poniedziałek, 26 października 2015
Zakończenie sezonu 2015 - relacja
Zakończenie sezonu 2015 nastąpiło 25 października. I jest to oficjalne zakończenie, a jak pogoda pozwoli i chęci gdzieś jeszcze po sezonowo pokręcimy.
Jak co roku nikt nie wie gdzie pojedziemy. Nikt oprócz mnie. To wyjazd niespodzianka.
W tym roku bardzo krótki, do Grodziska Mazowieckiego, do Galerii Instrumentów folkowych.
Galeria Instrumentów Folkowych to jedyny w Polsce i Europie zbiór ponad 1000 instrumentów, przeszkadzajek, i zabawek muzycznych starych i tworzonych współcześnie - stąd nazwy folk.
Kolekcja jest podporządkowana kulturze ludowej słowiańskiej - nieznanej, egzotycznej, nieodkrytej dla turystów do dziś. Jest to jedyne miejsce w Europie, gdzie instrumenty leżą w zasięgu wzroku i ręki... Można zagrać na żydowskich cymbałach, katarynce, basach, harmonii polskiej. Można usłyszeć dźwięk liry korbowej, suki i najbardziej polskiego instrumentu .... pierdziela. A zwiedzanie to kontakt z historią, geografią, muzyką, często zakończone wspólnym muzykowaniem na instrumentach "jakich świat nie widział"........
link do galerii tutaj
Po godzinnej zabawie z muzyką ruszyliśmy na uroczystość zakończenia sezonu do Opyp (posiadłości naszej koleżanki klubowej Tereski). Przybyła tam również Burmistrz Miasta Milanówka i odbyła się ceremonia wręczenia statuetek dla najaktywniejszych rowerzystów STR. Wśród kobiet najlepsza okazała się Agnieszka Wadas, wśród mężczyzn i ogólnie Michał Belka a pierwsza dwudziestka otrzymała medale.
(wkrótce ukaże się plakat najlepszej dwudziestki)
No i jak to zwykle bywa zakończenie to zabawa, ognisko, tańce, hulanki, swawole. I tak było i tym razem. Nie zabrakło również tradycyjnego rowerowego tortu wypieczonego przez Grażynkę. Po wręczeniu medali odbył się pokaż slajdów z wyprawy do Gruzji
(prezentacja będzie również dostępna na stronie w terminie późniejszym)
Ten sezon był naprawdę obfity, mocno, mocno napięty kalendarz. Jaki będzie kolejny?
Czas pomarzyć przez zimę.
Dziękuję tegorocznym uczestnikom wspólnych wyjazdów rowerowych, cieszę się że przybywają nowi, a grupa jest naprawdę bombowa. Dzięki i do zobaczenia.
Jeszcze w tym sezonie.
Jak co roku nikt nie wie gdzie pojedziemy. Nikt oprócz mnie. To wyjazd niespodzianka.
W tym roku bardzo krótki, do Grodziska Mazowieckiego, do Galerii Instrumentów folkowych.
Galeria Instrumentów Folkowych to jedyny w Polsce i Europie zbiór ponad 1000 instrumentów, przeszkadzajek, i zabawek muzycznych starych i tworzonych współcześnie - stąd nazwy folk.
Kolekcja jest podporządkowana kulturze ludowej słowiańskiej - nieznanej, egzotycznej, nieodkrytej dla turystów do dziś. Jest to jedyne miejsce w Europie, gdzie instrumenty leżą w zasięgu wzroku i ręki... Można zagrać na żydowskich cymbałach, katarynce, basach, harmonii polskiej. Można usłyszeć dźwięk liry korbowej, suki i najbardziej polskiego instrumentu .... pierdziela. A zwiedzanie to kontakt z historią, geografią, muzyką, często zakończone wspólnym muzykowaniem na instrumentach "jakich świat nie widział"........
link do galerii tutaj
Po godzinnej zabawie z muzyką ruszyliśmy na uroczystość zakończenia sezonu do Opyp (posiadłości naszej koleżanki klubowej Tereski). Przybyła tam również Burmistrz Miasta Milanówka i odbyła się ceremonia wręczenia statuetek dla najaktywniejszych rowerzystów STR. Wśród kobiet najlepsza okazała się Agnieszka Wadas, wśród mężczyzn i ogólnie Michał Belka a pierwsza dwudziestka otrzymała medale.
(wkrótce ukaże się plakat najlepszej dwudziestki)
No i jak to zwykle bywa zakończenie to zabawa, ognisko, tańce, hulanki, swawole. I tak było i tym razem. Nie zabrakło również tradycyjnego rowerowego tortu wypieczonego przez Grażynkę. Po wręczeniu medali odbył się pokaż slajdów z wyprawy do Gruzji
(prezentacja będzie również dostępna na stronie w terminie późniejszym)
Ten sezon był naprawdę obfity, mocno, mocno napięty kalendarz. Jaki będzie kolejny?
Czas pomarzyć przez zimę.
Dziękuję tegorocznym uczestnikom wspólnych wyjazdów rowerowych, cieszę się że przybywają nowi, a grupa jest naprawdę bombowa. Dzięki i do zobaczenia.
Jeszcze w tym sezonie.
wtorek, 20 października 2015
zakończenie sezonu 2015
Uroczyste zakończenie sezonu dla uczestników tegorocznych wyjazdów
25 października (niedziela)
Start pod MCK godz.10,15
(jak zwykle wyjazd w nieznane, niespodzianka, ale niedługi, ale za to płatny 10 zł za wstęp do... dowiecie się na miejscu)
O 13,15 uroczyste zakończenie w Opypach
(u Tereski).
Wszystkich, którzy brali udział w tegorocznych wyjazdach serdecznie zapraszam.
25 października (niedziela)
Start pod MCK godz.10,15
(jak zwykle wyjazd w nieznane, niespodzianka, ale niedługi, ale za to płatny 10 zł za wstęp do... dowiecie się na miejscu)
O 13,15 uroczyste zakończenie w Opypach
(u Tereski).
Wszystkich, którzy brali udział w tegorocznych wyjazdach serdecznie zapraszam.
środa, 14 października 2015
Zlot Palmiry 2015 - wyjazd
WYJAZD ODWOŁANY !!!
Na Ogólnopolski Zlot Młodzieży w Palmirach (imprezę patriotyczną a jednocześnie turystyczną)
wyjeżdżamy w sobotę 17 października (na samo zakończenie).
Start pod MCK godz. 14,30.
Dystans ok 90 km.
ok. 17, 00 w Palmirach - Apel Poległych.
Powrót nocą, konieczne oświetlenie i odblaski.
Na Ogólnopolski Zlot Młodzieży w Palmirach (imprezę patriotyczną a jednocześnie turystyczną)
wyjeżdżamy w sobotę 17 października (na samo zakończenie).
Start pod MCK godz. 14,30.
Dystans ok 90 km.
ok. 17, 00 w Palmirach - Apel Poległych.
Powrót nocą, konieczne oświetlenie i odblaski.
niedziela, 11 października 2015
W pogoni za szarlotką z Termami
Wstaję rano - 4. Może ktoś przyjedzie. Przyjechało 26 osób, ludzie nie macie już dość roweru przy minusach też chcecie pedałować. Już wkrótce kończymy sezon.
Ale zanim zakończymy powspominajmy "Szarlotkę". Zanim jeszcze wystartowaliśmy we Mszczonowie, Rafał wykonał "wariacje na temat szarlotki" i przywiózł blachę na dobry początek.
Mieliśmy czas na konsumpcję bo oczywiście puszczono nas jako ostatnia grupa. Na dowodzących trasą wyznaczyliśmy Jabsów, dobrze kojarzą się z jabłkami a jabłka z szarlotką, wybór był prosty.
Zaliczaliśmy kolejne punkty, ale wszyscy czekali na ten najważniejszy w Skułach (Marek to chciał tam od razu jechać, nie bacząc na inne). I Skuły. I zawód. Jaki znowu zawód, szarlotka była, jabłka też, ale czegoś brakowało,. takie małe coś a cieszy, nie pocieszyło.
Ale dość narzekania, trasa była super, punkty znajdowaliśmy sprawnie, dzięki sprawności Jabsów (no może jeden przeoczyliśmy, ale to przez prezesa i trzeba się było wracać).
Na mecie jednak byliśmy sporo wcześniej i część z nas skorzystała z darmowego wejścia na baseny termalne. Na zakończeniu sporo osób z naszej ekipy wylosowało nagrody. Chyba ja, Sławek, Marek, Beatka, Halinka, Michał, Kuba...
Ogólnie w pożo. 106 km nam pękło. Brawa dla organizatorów. Podoba na się taka zabawa. Piszemy się na kolejne. Więcej zamiast paplać popatrzcie na zdjęcia w galeri i wszystko jasne.
(zdążyłem przed meczem, uff!)
Ale zanim zakończymy powspominajmy "Szarlotkę". Zanim jeszcze wystartowaliśmy we Mszczonowie, Rafał wykonał "wariacje na temat szarlotki" i przywiózł blachę na dobry początek.
Mieliśmy czas na konsumpcję bo oczywiście puszczono nas jako ostatnia grupa. Na dowodzących trasą wyznaczyliśmy Jabsów, dobrze kojarzą się z jabłkami a jabłka z szarlotką, wybór był prosty.
Zaliczaliśmy kolejne punkty, ale wszyscy czekali na ten najważniejszy w Skułach (Marek to chciał tam od razu jechać, nie bacząc na inne). I Skuły. I zawód. Jaki znowu zawód, szarlotka była, jabłka też, ale czegoś brakowało,. takie małe coś a cieszy, nie pocieszyło.
Ale dość narzekania, trasa była super, punkty znajdowaliśmy sprawnie, dzięki sprawności Jabsów (no może jeden przeoczyliśmy, ale to przez prezesa i trzeba się było wracać).
Na mecie jednak byliśmy sporo wcześniej i część z nas skorzystała z darmowego wejścia na baseny termalne. Na zakończeniu sporo osób z naszej ekipy wylosowało nagrody. Chyba ja, Sławek, Marek, Beatka, Halinka, Michał, Kuba...
Ogólnie w pożo. 106 km nam pękło. Brawa dla organizatorów. Podoba na się taka zabawa. Piszemy się na kolejne. Więcej zamiast paplać popatrzcie na zdjęcia w galeri i wszystko jasne.
(zdążyłem przed meczem, uff!)
czwartek, 8 października 2015
informacja do "Pogoni za Szarlotką"
W ramach rajdu na orientację mamy gratisową godzinę na termach, a że zakończenie rajdu jest przy termach a nie na stawach św.Anny można to wykorzystać (chętnych proszę o zabranie stroju kąpielowego i ręcznika.)
Start pod MCK godz. 8,15
Start pod MCK godz. 8,15
wtorek, 6 października 2015
Wioska pod kogutem
Czy tak miało być?
Miały być "kuchenne rewolucje", i kuchnia była ale bez rewolucji. Miała być "Wioska pod kogutem", i wioska była (i do tego fajna) i kogut też tam pewnie był, ale nam do gustu przypadły osły, dziki i ... wielbłądy. Miała być droga, a nie było (jak widać na zdjęciu), miało nie być pogody a była,
i miało być 75 km a było 96.
To nie był 1 kwietnia a 4 październik. Widocznie tak miało być. I było ok!
I jeszcze o indianach. Taka krótka refleksja po wizycie w rezerwacie w Krępie - indianie to waleczny naród ale w Ameryce między innymi zgubił ich alkohol, o czym wspominają tipi AA w Wiosce pod Kogutem. Hough!
Miały być "kuchenne rewolucje", i kuchnia była ale bez rewolucji. Miała być "Wioska pod kogutem", i wioska była (i do tego fajna) i kogut też tam pewnie był, ale nam do gustu przypadły osły, dziki i ... wielbłądy. Miała być droga, a nie było (jak widać na zdjęciu), miało nie być pogody a była,
i miało być 75 km a było 96.
To nie był 1 kwietnia a 4 październik. Widocznie tak miało być. I było ok!
I jeszcze o indianach. Taka krótka refleksja po wizycie w rezerwacie w Krępie - indianie to waleczny naród ale w Ameryce między innymi zgubił ich alkohol, o czym wspominają tipi AA w Wiosce pod Kogutem. Hough!
poniedziałek, 5 października 2015
z Termami Mszczonów
W najbliższą niedzielę 11 października.
Rajd na orientację z termami Mszczonów
- "W pogoni za szarlotką" (ale jak w Skułach,to za czymś jeszcze..)
Strat dla STR 8,15 pod MCK
- dystans ok 100 km (50 dojazd i powrót - 50 Rajd)
szczegóły rajdu tutaj
Jesienne wyścigi terenowe 2015
W ramach jesiennych terenowych wyścigów rowerowych na Turczynku , startowały i przedszkolaki i seniorzy, ale o główne trofea walczyli uczniowie milanowskich podstawówek i gimnazjów.
Pogoda dopisała, frekwencja nie bardzo, ale zwody rozegrano, i rywalizowano na sportowo i bardzo poważnie. Członkowie STR włączyli się nie tylko do organizacji lecz również do rywalizacji, i coś tam wypunktowali.
Postaramy się aby za rok było lepiej. Tymczasem gratuluję zwycięzcom. medalistom i wszystkim którzy wzięli udział w sportowej rywalizacji oraz dziękuje tym, którzy pomagali w organizacji imprezy.
Na więcej zdjęć zapraszam do Galerii.
Pogoda dopisała, frekwencja nie bardzo, ale zwody rozegrano, i rywalizowano na sportowo i bardzo poważnie. Członkowie STR włączyli się nie tylko do organizacji lecz również do rywalizacji, i coś tam wypunktowali.
Postaramy się aby za rok było lepiej. Tymczasem gratuluję zwycięzcom. medalistom i wszystkim którzy wzięli udział w sportowej rywalizacji oraz dziękuje tym, którzy pomagali w organizacji imprezy.
Na więcej zdjęć zapraszam do Galerii.
sobota, 3 października 2015
Wycieczka Marka - Skierniewice
Prezesostwo z grupą VIP-ów
kręciło w ojczyźnie Josifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego vel Koby, bardziej znanego jako towarzysz
Stalin i serialowego Grigorija Saakaszwiliego,
a reszta ekipy w tym czasie czyniła honory domu i dbała o to, żeby
bliższa i dalsza okolica nie zapomniała o STR Milanówek.
Dołączyły też dwie
nowe dziewczyny oraz Ludwik. Zagwizdało,
zadzwoniło i w sumie ze stacji MOK
wyruszyła szczęśliwa trzynastka.
Prognozy przewidujące na niedzielę opady deszczu nie zniechęciły stałych bywalców w myśl naszej maksymy „co jest lepsze od fotela? – wąskie siodło co niedziela”.
Na stacji „Grodzisk Deptak”
dołączyli do nas Lidka ze Zbyszkiem i jeszcze dwie nowe osoby plus Robert na
przystanku „Żyrardów McDonald”. Razem 18 jednostek pociągowych.
Pogoda póki co była łaskawa, jedynie
ruch samochodowy na trasie był większy niż przewidywany. Okazało się, że na pomysł udania się do Skierniewic na święto
kwiatów, owoców i warzyw wpadło też dużo wyznawców 4, a nie 2 kółek, ale daliśmy
radę tym razem nie mając aspiracji bycia Pendolino. W Puszczy Mariańskiej
rozważaliśmy nawet odbicie w bok, jednak nie chcieliśmy zniechęcać szosowców zjechaniem
z asfaltu, a ponadto cały czas mieliśmy nadzieję na zwiedzanie parowozowni jako
osobna grupa, co wymagało dotarcia tam najpóźniej na 11:30. Trochę się spóźniliśmy z uwagi na to, że
końcówka była pod górkę i jak zwykle dmuchnęło od czoła.
Później niestety popsuła się trochę
pogoda, zaczęło padać i część osób, niewystarczająco przerażona stanem polskich
kolei przedstawionym w parowozowni zdecydowała się już wtedy skręcić w stronę
stacji PKP. Reszta pojechała podziwiać kwiaty, owoce i warzywa, że o degustacji
pieczeni z dzika dyskretnie nie wspomnę. Na szczęście okazy roślinne okazały
się być w zdecydowanie lepszym stanie niż parowozy. Niektórzy z owoców kupili,
a to kebab, a to miodek w płynie, a to miodek z różnymi dodatkami (zima idzie
…), a to coś tam ….
Nie obyło się bez herbatki z ciastkiem w pobliskim parku. Michał
dzielnie podtrzymywał tradycję i parawan wokół palnika. Odbyło się też zwyczajowe
odliczanie i losowanie kolejowo-ogrodniczych nagród niespodzianek.
Pogoda zdecydowanie poprawiła się w trakcie
kawy i herbaty i 9 jednostek pociągowych zdecydowało się ostatecznie na powrót
na kołach. Niektórzy, żeby zyskać inne spojrzenie na stan transportu szynowego,
pojechali jeszcze w ramach Dni Transportu Publicznego do zajezdni WKD w
Grodzisku Mazowieckim, gdzie tabor, również ten zabytkowy jest zdecydowanie w
lepszym stanie.
Część przekręciła 45 km, niektórzy około 90 km, innym pękła kolejna setka.
Dziękuję uczestnikom i do następnego odjazdu….
Aha, Z nowych osób tam i z
powrotem dokręcił Ludwik i wygląda na to, że z niejednego rowerowego pieca
chleb wyjadał. Jak zwykle więcej zdjęć w galerii.
Marek
wtorek, 29 września 2015
Kaukaz - Gruzja - pętla Svanetii
Plan to Gruziński Kaukaz (region Svaneti - zrealizowany.
Od Kuitasi, Ureki nad Morzem Czarnym, od poziomu Zero do Mesti, Uszguli przełęczy Zagaro 2623 m.n.p.m i w dół przez Lenetkhi do Kuitasi. Razem 640 km, ciężkich 640 kilometrów
ale niezwykle atrakcyjnych, przepięknych widokowo, choć w strasznie biednej i cofniętej sporo, sporo lat krainie.
Będzie duży skrót, ale na wspólnych wycieczkach opowiemy więcej, więcej również w galerii zdjęć.
Udział wzięło 16 osób; Dwie Agnieszki, Grażynka, Ela, Halinka, Andrzej, Mirek, Sławek, Michał, Marian, Janusz, Marcin, Rafał, Paweł, Staszek i ja (Adam). Do Gruzji polecieliśmy samolotem, i już pierwszego dnia zaraz po złożeniu rowerów ruszyliśmy nad morze. Morze Czarne - Ureki, gruziński kurort (kurort?) z magnetycznymi plażami i czarnym piachem.Tam oczywiście kąpiel w morzu i czarnym piachu.
Następnego dnia ruszyliśmy wzdłuż Morza do Poti (największego miasta portowego Gruzji) ale nie powaliło, ruszyliśmy dalej, różnymi drogami, przez gruzińskie mosty, do Khobi, do Monastyru zahaczając po drodze o dziką plażę. Tam już zaczęła się eskorta policji, która nawet w nocy nie spuszczała nas z oka (ale spoko, oni pilnowali, my wakacjowali i wszystko okej się uzupełniało) a krowy i świnie oraz pozostały inwentarz to stały obraz gruzińskich ulic.
W Khobi nocleg, naprzeciwko Monastyru, w eskorcie policji, a nazajutrz Zugdidi, pałac potomków Napoleona, rodziny Dadiani, i dalej już w górę, nad jedną z największych zapór wodnych na świecie do Jvari, gdzie na noclegu przeżyliśmy rzadko, bardzo rzadko, prawie nigdy nie spotykaną wichurę. Zdmuchneło Mariana, ale sie udało. (W drodze spotkaliśmy dwoje rowerzystów, on z RPA, ona z Kanady, potem mijaliśmy się kilka razy, jechaliśmy tą samą trasą)
Dalej zaczynał się już prawdziwy Kaukaz, przepiękna Svanetia, kto nie był w Svaneti, ten nie był w Gruzji, tak powiadają, i chyba prawdę mówią.
Dalej znowu mocno w górę, Mestia, główne miasto Svaneckiego Kaukazu i nieodłączne kamienne wieże aż po Uszguli.
Mestia to miało być gruzińskie Zakopane, no jeśli gruzińskie to było, ale tylko gruzińskie. Tam zabawiliśmy tylko jedno krótkie popołudnie i noc. Z samego rana, skoro świt ruszyliśmy do Uszguli. Wioski najwyżej położonej w Europie (jeśli można to nazwać Europą). 45 km z Mesti do Uszguli zajęło nam 10 godzin, z upałem , podjazdami i przerwami. Ale dojechaliśmy, w Uszguli czekał na nas dzień bez roweru.
Uszguli - to był chyba punkt kulminacyjny. Tam zakwaterowaliśmy się w miejscowych hotelu (hotelu? - Grażka budziła mnie w nocy abym wyganiał myszy z pokoju)
Stamtąd ruszyliśmy na lodowiec pod Szcharą (najwyższym szczytem w Gruzji - 5193 m.n.p.m ), ale lód był dużo, dużo niżej. (część z nas poszła piechotą, a część dojechała marszrutką). Po południu zwiedzaliśmy Uszguli.
Z Uszguli na przełęcz Zagaro to najcięższe 8 km. Najwyższy punkt na trasie 2625 m.n.p.m
A potem już w dół, choć nie za bardzo bawiło. Pierwsze ok 40 km po kamulacach, po hamulacach. Nie obyło się bez kapci i przewrotek, ale w miarę szczęśliwie, dużo krwi się nie polało.
Potem trochę asfaltu i mocno w dół
( nawet 68 km/godz) aż pod Lantheki.
Tam podzieliliśmy grupę. 5 osób ruszyło do Kutaisi, a 11 dalej w naturę gruzińską, z dala od wielkich miast.
Zwiedziliśmy m.in Jaskinię Prometeusza (nigdy w tak wielkiej nie byłem) i Kanion Martwili gdzie odbyliśmy rejs pontonami.
Pod Kutaisi w Kapturi na lotnisku spotkaliśmy się już razem, i razem odlecieliśmy do Polszy. Ani tych parę słów, ani tych parę, nie wiem jakim cudem wybranych zdjęć nie oddają relacji z wyprawy. Może więcej zobaczycie w galerii zdjęć, bez słów. Tam więcej obrazu. Tymczasem - MAGLOBA !
część zdjęć już w Galeri
Od Kuitasi, Ureki nad Morzem Czarnym, od poziomu Zero do Mesti, Uszguli przełęczy Zagaro 2623 m.n.p.m i w dół przez Lenetkhi do Kuitasi. Razem 640 km, ciężkich 640 kilometrów
ale niezwykle atrakcyjnych, przepięknych widokowo, choć w strasznie biednej i cofniętej sporo, sporo lat krainie.
Będzie duży skrót, ale na wspólnych wycieczkach opowiemy więcej, więcej również w galerii zdjęć.
Udział wzięło 16 osób; Dwie Agnieszki, Grażynka, Ela, Halinka, Andrzej, Mirek, Sławek, Michał, Marian, Janusz, Marcin, Rafał, Paweł, Staszek i ja (Adam). Do Gruzji polecieliśmy samolotem, i już pierwszego dnia zaraz po złożeniu rowerów ruszyliśmy nad morze. Morze Czarne - Ureki, gruziński kurort (kurort?) z magnetycznymi plażami i czarnym piachem.Tam oczywiście kąpiel w morzu i czarnym piachu.
Magnetyczna plaża w Ureki |
Następnego dnia ruszyliśmy wzdłuż Morza do Poti (największego miasta portowego Gruzji) ale nie powaliło, ruszyliśmy dalej, różnymi drogami, przez gruzińskie mosty, do Khobi, do Monastyru zahaczając po drodze o dziką plażę. Tam już zaczęła się eskorta policji, która nawet w nocy nie spuszczała nas z oka (ale spoko, oni pilnowali, my wakacjowali i wszystko okej się uzupełniało) a krowy i świnie oraz pozostały inwentarz to stały obraz gruzińskich ulic.
Krowy na drodze to norma - Mosty to były różne - Nasze dziewczyny w Monastyrze w Khobi |
Halinka z policjantem w Zugdidi - My z dwójką turystów z RPA i Kanady - zapora w Jvari |
Niebieska rzeka Enguri ciągnąca się do zapory przez 40 km |
Dalej znowu mocno w górę, Mestia, główne miasto Svaneckiego Kaukazu i nieodłączne kamienne wieże aż po Uszguli.
Mestia to miało być gruzińskie Zakopane, no jeśli gruzińskie to było, ale tylko gruzińskie. Tam zabawiliśmy tylko jedno krótkie popołudnie i noc. Z samego rana, skoro świt ruszyliśmy do Uszguli. Wioski najwyżej położonej w Europie (jeśli można to nazwać Europą). 45 km z Mesti do Uszguli zajęło nam 10 godzin, z upałem , podjazdami i przerwami. Ale dojechaliśmy, w Uszguli czekał na nas dzień bez roweru.
Uszguli - to był chyba punkt kulminacyjny. Tam zakwaterowaliśmy się w miejscowych hotelu (hotelu? - Grażka budziła mnie w nocy abym wyganiał myszy z pokoju)
Stamtąd ruszyliśmy na lodowiec pod Szcharą (najwyższym szczytem w Gruzji - 5193 m.n.p.m ), ale lód był dużo, dużo niżej. (część z nas poszła piechotą, a część dojechała marszrutką). Po południu zwiedzaliśmy Uszguli.
Z Uszguli na przełęcz Zagaro to najcięższe 8 km. Najwyższy punkt na trasie 2625 m.n.p.m
A potem już w dół, choć nie za bardzo bawiło. Pierwsze ok 40 km po kamulacach, po hamulacach. Nie obyło się bez kapci i przewrotek, ale w miarę szczęśliwie, dużo krwi się nie polało.
Potem trochę asfaltu i mocno w dół
( nawet 68 km/godz) aż pod Lantheki.
Tam podzieliliśmy grupę. 5 osób ruszyło do Kutaisi, a 11 dalej w naturę gruzińską, z dala od wielkich miast.
Zwiedziliśmy m.in Jaskinię Prometeusza (nigdy w tak wielkiej nie byłem) i Kanion Martwili gdzie odbyliśmy rejs pontonami.
Pod Kutaisi w Kapturi na lotnisku spotkaliśmy się już razem, i razem odlecieliśmy do Polszy. Ani tych parę słów, ani tych parę, nie wiem jakim cudem wybranych zdjęć nie oddają relacji z wyprawy. Może więcej zobaczycie w galerii zdjęć, bez słów. Tam więcej obrazu. Tymczasem - MAGLOBA !
część zdjęć już w Galeri
Subskrybuj:
Posty (Atom)