Na majówkę wybraliśmy zalew Jeziorsko. Zamieszkaliśmy w Siedlątkowie w gospodarstwie agroturystycznym Zielona Przystań. Pogoda jak na specjalne zamówienie i pięć dni fajnej jazdy, integracji, wspaniałych widoków i kilku atrakcji.
Dzień pierwszy - Wystartowaliśmy w Łodzi, z dworca Łódź Fabryczna, a sam dworzec to już niesamowite wrażenie, potem przejażdżka Piotrowską i Ogród Botaniczny. W Małyniu zajrzeliśmy do starego młyna, a końcówka przez las dała się we znaki. Do bazy w Siedlątkowie nakręciliśmy 73 km.
Dzień drugi - ZOO Safari Borysew i Poddębice. Główną atrakcją zoo są lwy i tygrysy albinosy, ale te w upale niezbyt okazywały swoje wdzięki, tak więc każdy znalazł sobie swoje ulubione zwierzątko. Wielkie zainteresowanie wzbudził lemur Julian, bo nasz został na zewnątrz, do tego żyraf, bawoły, pelikany (Zosi przypadła do gustu foka, a jej film z karmienia w galerii 2 - zdjęcia C).
Następnie udaliśmy się do Poddębic pod Pałac Grudzińskich i do Parku Zmysłów aby poprawić swoje węchy, dotyki itp. Nastukało 67 km.
Dzień trzeci - to najdłuższy etap majówki - 117 km i najstarsze miasto w Polsce Kalisz, rynek, dwa kościoły, Kalisz Zawodzie z drewnianą zabudową (niestety poniedziałek - nieczynne, ale niektórzy sforsowali mury obronne), no i awaria jednego z uczestników, wyglądało poważnie, skończyło się ok. Dwie kroplówy i facet jak nowo narodzony, człowiek nie wielbłąd, pić musi, a ten się wziął i odwodnił.
Dzień czwarty - Uniejów, główna atrakcja to termy, ale szczerze, nie powalają, trochę przereklamowane, choć dupsko wymoczyć można. Po za tym zamek z salą rycerską, gdzie zostałem koronowany, pyszne lody i wspaniała trasa powrotna wałem nad Wartą. A wieczorem wycieczka piesza, nad Jeziorsko, integracyjna, kamienna, z zachodem słońca, a rowerowo najkrótszy dystans 43 km.
Dzień piąty - wokół zalewu Jeziorsko, i chyba najpiękniejsza trasa wyprawy, głównie terenowa, miejscami aż nadto, przez pola, piachy, drogi bez przejazdu i wały przeciwpowodziowe. Rezerwat ornitologiczny Jeziorsko zachwycił, można było ujrzeć żurawie, czaple, łabędzie, kormorany... Pyszny obiad w Warcie, niestety muzeum Warty zamknięte na kłódkę. A drugim brzegiem Jeziorska też terenowo, raz nad wodą, tu przystań jachtowa, kilka wiejskich kościółków i nabiło 73 km.
Dzień szósty - powrót, powrót do Łodzi, Szlakiem Gorących Źródeł, już tak bez zwiedzania, rower rowerem ale do dumu też ciągnie, i się trochę rozjechaliśmy. Jedni samochodem, inni pociągiem, ale nie Ludwik. Ludwik przyjechał na kołach do Siedlątkowa i tak wrócił. Nakręciliśmy w drodze powrotnej 72 km.
W sumie 476 km rowerowej majówki, dla większości ! dla Ludwika ok 700.
Galeria zdjęć pokaże więcej. Galeria 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz