środa, 4 listopada 2020

Wspomnienia z wakacji Grażynki i Adama

  Jak wiadomo od lat wakacje spędzamy na rowerze z STR. W tym roku z wiadomych przyczyn nie udało się zorganizować wspólnej wyprawy (w planach była Portugalia).


Postanowiliśmy więc we dwójkę  pojeździć po Mazurach. Swą podróż rowerową rozpoczęliśmy w Iławie. Wzdłuż najdłuższego jeziora w Polsce Jezioraka dojechaliśmy do Miłomłynu, następnie do Ostródy. Zwiedziliśmy miasto i zamek. Dalej przez Stare Jabłonki do Olsztynka, gdzie podziwialiśmy skansen. Kolejnym punktem było jezioro Mamróz i Swaderki. Na campingu mnóstwo ludzi, jakby o epidemi zapomniano. Tu zjedliśmy chyba najlepszą rybę na całej wyprawie, łososia w kurkach, zresztą ryby były prawie codziennie w naszym menu. Następnie udaliśmy się do Olsztyna, ale na okrętkę przez Gietrzwałd, gdzie zwiedzaliśmy Sanktuarium. Przed Olsztynem postój przy hotelowym campingu nad jeziorem Ukiel. Nazajutrz zwiedzanie Olsztyna, zamek i zamkowe muzeum oraz krótka pogawędka z Mikołajem Kopernikiem. Kolejny camping w Tumianach, znowu ful ludzi, nawet nie chcieli nas wpuścić, ale gdy właściciel usłyszał, że rowerzyści i z takim bagażem znalazł nam miejsce. Następnego dnia odwiedziliśmy wujka Grażyny w Biskupcu, po wizycie ruszyliśmy do Mrągowa. Tam zabawiliśmy dwa dni, przepiękna letnia pogoda i dwa koncerty, których nie sposób było opuścić. Na początek muzyka kresowa i koncert Kapeli Wileńskiej a na deser Agnieszka Chylińska w amfiteatrze nad jeziorem Czos. Kolejnym punktem na trasie były Mikołajki, wspaniała trasa wzdłuż jeziora Tałty, kąpiel i miasto żaglówek. W porcie przycumowana była taka jedna, co się zwała "Druga Pięćdziesiątka". Jak w sam raz dla nas pomyślałem. Ale co z tego jak ja nie żeglarz. Grażyna owszem, żeglowała w młodzieńczych latach, i często mi o tym wspominała, co to była za wspaniała przygoda. Ryzyk fizyk pomyślałem, wynająłem tę łajbę. Popłynęliśmy, ile stresu przeżyłem, tylko ja wiem, ale nawet jakoś mi szło. Sam prowadziłem, oczywiście pod okiem instruktora. Co się nie robi dla kobiety, ale jednak wolę rower.

Następnie kierunek Giżycko, po drodze jezioro Jagodne, potem Niegocin, camping w Strzelcach, znów mocno zaludniony i stolica polskiego żeglarstwa. Ale tu już bez szaleństwa na wodzie, zwiedzanie rowerowe. Plan tak ułożyliśmy, żeby pod koniec spotkać się z naszą grupą STR, która weekend spędzała w agroturystyce nad jeziorem Żywy. Tu były wspólne wycieczki po okolicy i przepiękny spływ kajakowy Łażną Strugą (ale o tym już było w relacjach w sierpniu). Wyprawę zakończyliśmy w Suwałkach, skąd już do domu pociągiem. Przejechaliśmy nieco ponad 600 km, nie za dużo jak na dwa tygodnie, ale trasy były dość wymagające, a i odpoczynek się należał, wszak to były wakacje. Fajne wakacje, mimo zarazy - chwila wytchnienia. Relacja foto tutaj  - zapraszam.


2 komentarze:

  1. Super wyprawa 😀 piękna trasa, chłopaki na razie za mali na taki dystans, my też 😅 szacunek, fajne wspomnienia ☺ pozdraawiamy ciepło, dużo zdrowia ☺ Basia, Paweł, Maciek i Bartuś

    OdpowiedzUsuń