Pogoda nie napawała optymizmem, nawet przestało padać, ale mimo to byłem pełen obaw czy ktoś się zjawi. Obawy minęły zaraz po dojechaniu na miejsce zbiórki, z czasem przybywało coraz więcej i tak nazbierała się prawie dwudziestka (dokładnie 19-stka twardzieli, miękiszony zostały w domu). No i jak się okazało trasa choć nie za długa, to tylko dla twardzieli, trochę popadało, grad też popruszył, ale najbardziej w kość dał wiatr. Mimo wszystko dotarliśmy do celu (Zosia też) i ciepełko na Łowisku w Piorunowie i dobre jedzonko poprawiły humory. Trasę powrotną trochę skróciliśmy, ale sezon uważam za otwarty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz