niedziela, 1 października 2023

Wspomnienia z Portugali

Przed kilkoma dniami zakończyliśmy STR-ową podróż po Portugali. Od Porto przez Espinho, Aveiro, Figueirę da Foz, Fatimę, Nazare, Ericeirę, Sintrę, Lizbonę, Setubal, Sines, Odeceixe, Lagos, Benagil, Albuferię do Faro - ponad 800 km w dwa tygodnie, prawie zero płaskiego, w większości pod górę i z góry, ale prawie zawsze z wiatrem w plecy. 

Porto - to miasto które zachwyciło większość uczestników, widoki nad rzeką Duero, zwłaszcza okolice mostu Ponte Don Luisa I, wspaniała atmosfera, parady. Wizyta w najsłynniejszej księgarni na świecie, Lello, w kamiennicy z rzeźbionym wnętrzem, neogotyckimi krętymi schodami, witrażami w suficie, gdzie inspiracji do swoich powieści szukała J.K. Rowling autorka Hary Potera. Następnie wizyta w piwnicy Calem z degustacją wina Porto i niesamowity wieczór na skwerku nad Duero z portugalskimi curvami i powrót nocą na camping z szalonym kierowcą autobusu.
Przywitanie z Atlantykiem w Salgueiros pod Porto, a pierwsze kąpiele, raczej brodzenie po falach na Praja de Esmoriz. Kolejnym miasteczkiem była portugalska Wenecja - Aveiro, miasteczko z kanałami, łodziami i kolorowymi mostami. W Figura da Foz się rozdzieliliśmy. Część grupy krążyła wokół wybrzeża odwiedzając m.in. Nazare a piątka udała się na pielgrzymkę do Fatimy. 
Fatima - miejsce objawień Maryjnych  z 1917 roku trójce portugalskich dzieci Hiacynty, Franciszka i Łucji. Niesamowite wrażenie robi plac przed  sanktuarium. Wieczorem uczestniczyliśmy w międzynarodowym różańcu ze świecami odbywającym się w kolejne rocznice objawień fatimskich. Nocleg spędziliśmy u sióstr  w Congregaco das Religiosas Do Amor de Deus. Następnego dnia objeździliśmy miejsca objawień fatimskich i domy trójki dzieci w Aljustriel. Dojazd i powrót z Fatimy to jedne z najcięższych etapów naszej wyprawy. 
Ponownie wszyscy razem spotkaliśmy się nad zatoką atlantycką w Sao Martinho do Porto. Kolejne miejsce, które zwiedzaliśmy to miasteczko Obidos, podarowane królowej Izabeli w dniu jej ślubu. Miasto ze średniowiecznym zamkiem, urokliwymi wąskimi uliczkami z mnóstwem kramów, sklepików i restauracji. Dalej droga przez mękę, najdłuższy etap 90 km.
Dalej gdy dotarliśmy do Ericeiry, późno wieczorem nie wpuszczono nas na camping. Za późno.  Nocowaliśmy w środku dużego miasta na trawniku tuż nad oceanem, a toaletę zastąpiło źródełko św. Sebastiana. Rano szybciutkie zwijanie namiotów i sesja zdjęciowa na plaży wśród skał.
Kolejnym punktem naszego programu była Sintra, miasto wśród wzgórz Serra de Sintra, miasto pełne pałaców, rezydencji i ruin starożytnego zamku. Podjechaliśmy do parku pod najsłynniejszy pałac Palacio Nacional da Pena i przechadzaliśmy się po murach zamku Maurów.
Lizbona - Tu dwie nocki spędziliśmy w hostelu. Jedni w lepszych warunkach, inni (jak ja, Grażka, Halinka i Staszek w przedziale kolejowym), ale to tylko nocki. A w Lizbonie - spacer po mieście, przejażdżka słynnym tramwajem 28 (na który czekaliśmy 1,5 godziny w kolejce), wieża Belem na wodzie, klasztor Heronimitów (niestety tylko z zewnątrz), ciasteczka Pasteis de nata, wąskie strome uliczki Lizbony i Fado na Alfamie, udało się znaleźć miejsce w małej lokalnej knajpce i przy winie posłuchać Fado. A co to jest Fado, proszę pytać specjalistę Witka. Wycieczkę po Lizbonie przygotowała Halinka ze Staszkiem. Dziękujemy.
Połowa trasy, ciągłe podjazdy i zjazdy, i na jednych ze stromych zjazdów wypadek Tomka, rower do kasacji, ale to tylko rower, Tomek poobcierany ale cały. Jedzie z nami dalej, swojego dopieszczonego rumaka zostawił na śmietniku, kupił w Setubal w Decathlonie nowy sprzęt i kontynuuje podróż. Był w Fatimie, Matka Boska Fatimska nad nim czuwała. 
Kolejne dni to wspaniałe miejsca nad Atlantykiem. Skałki nad brzegiem jak węgiel drzewny, plaża Comporta, kąpiele na plażach wśród skał, Porto Covo i boski ocean.
W Villa de Nova de Mefilfontes żegnamy się na dwa dni z oceanem i kierujemy się na skróty nad wybrzeże Algavre. Przez Odeceixe, miasteczko na górze, typowe portugalskie, tu przerwa na kawkę, ciasteczko obowiązkowe i dalej ostro pod górę, pod zabytkowy wiatrak, trzeba było pchać rowery, ale Krzysiek postanowił kręcić, tak kręcił że zerwał łańcuch, dało się go sklecić i jedziemy dalej. 
Ponownie nad Atlantykiem. Do Lagos przybywamy przed południem, camping po żal się Boże, a miała być długa przerwa na plażing i wieczór w Lagos. Niestety tego dnia padał deszcz, z plaży nici, a miasto zwiedziliśmy pobieżnie, wypiliśmy wino i do budy.
Benagil - jedna z największych atrakcji wybrzeża Algavre. Rejs motorówką do oceanicznych jaskiń. Skalna dziura nad oceanem, wpływamy, Grażyna leży na pokładzie motorówki, alle widok, foty obowiązkowe. Dalej po falach, pod skałami, po drodze niespodzianka, stado rekinów przed nami, gonimy ich, a na koniec fantazja prowadzących motorówkę, kurs na skałę i nagły zwrot, pasażerowie w pisk ale w całości docieramy na brzeg.
Albuferia - piękne miasteczko na Algavre, schody, schody, winda na plażę (no windą na plażę to zjeżdżałem pierwszy raz). To już powoli koniec naszej wyprawy
W Faro finał naszej wycieczki. Wieczorne winko na plaży i zachód słońca. Obrigado !
PS. Trasa, góra, dół, góra, dół. Ocean - fale, fale, fale. Campingi różne, lepszych mniej. Jedzenie - śniadania przed budą, obiady jak najbardziej ok, w lokalnych restauracjach, najczęściej bakalau - portugalski dorsz, ale i świetne owoce morza, wołowina (ta na gorącym kamieniu najlepsza) i wieczory przy winie, obowiązkowe. Po drodze kawa i ciasteczka. Jeszcze raz Obrigado.

Komplet zdjęć w galerii. Zapraszam 


3 komentarze: