Dotarliśmy do celu, muzeum Reymonta w Lipcach. Trasa wspaniała i Nobel dla Pawła (chłop potęgą jest i basta) a Basia pomysłodawczyni wycieczki miała farta i wylosowała ręcznie malowane kolczyki lipieckie. 65 km po takim terenie to sama przyjemność (niektórzy widzieli górki, ja nie zauważyłem, ale krajobraz przepiękny). A i samo miejsce na kawkę pod muzeum godne polecenia. Zapraszam do galerii zdjęć.
Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i prawdę, i filozofię, i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już tak nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy?
W. Reymont (Ziemia obiecana - nie Chłopi)... a miał zostać organistą kościelnym.
i cóż wtedy... Reymont uwielbiał kolej, my rowery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz