Bałkańscy odpoczywali po pracowitym urlopie, a krajowi pojechali na ciacho do Mszczonowa. Niedzielny poranek wprawdzie budził trochę obawy czy z ciastka nie zrobi się zupa owocowa. O siódmej jeszcze nieźle lało. Prognoza zapowiadała stopniową poprawę pogody i z zapisanych od nas na rajd, na starcie stawili się praktycznie wszyscy plus dodatkowo etatowi nawigatorzy. Rajdowy serial jak zawsze wystartował z terenu Term. My, jako Parszywa - wróć, WSPANIAŁA dwunastka w doborowej obsadzie: Zosia, Justyna, Ela, Julian, Sławek, Zbyszek, Maciek, Jarek, Dominik, Marcin, Artur i Marek kręciliśmy ostatni dziesiąty odcinek serialu. Prowadzili Justyna ze Sławkiem i tak kombinowali, że zrobiliśmy ok. 48 km. Organizator przewidywał ok. 50 km dla zaliczenia wszystkich pięciu punktów kontrolnych na trasie rajdu. Jechało się przyjemnie zwłaszcza, że przepowiednie pogodowe sprawdziły się. Wyszło słońce, było ciepło i wiatr nie przeszkadzał. Na punkcie trzecim rzeczone ciacho, czyli szarlotka. Z racji niepewnej pogody ok. 50 osób z zapisanych zrezygnowało z udziału w imprezie i z dokładką dla amatorów słodkiego nie było problemu. Na luzie dojechaliśmy do mety zlokalizowanej w centrum Mszczonowa. Tutaj kiełbaski, kawa, herbata i losowanie nagród. Szczęście uśmiechnęło się do nas, chociaż tym razem ominęło piękniejszą część STR-u. Zgarnęliśmy pięć (jak zwykle Julian, Maciek, Dominik, Artur, Marek) ufundowanych prze YKK (grupa od suwaków) talonów na zakupy w Decathlonie. Tak po prawdzie to jeszcze dwie nagrody wylosowali jeżdżący kiedyś z nami Kotu i Robert "mszczonowski", czyli razem jakby siedem. W zależności od tego kto czym i skąd dotarł do Term i jak wracał nakręcił od ok. 48 do 115 km. W drodze powrotnej, Ci co na kołach nawiedzili na moment Prezesostwo i Marcin stał się czerwonoskórym zakładając strój organizacyjny. Tak mi się wydaję, że był zadowolony.
Zapraszam do galerii.
Marek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz