opowiedziała mi Agnieszka, chciała ocenzurować, ale jej nie dałem...
A było tak, według relacji Agnieszki:
Przejechaliśmy 96 km, słońce, upał, słońce, upał i Sochaczew. A tam Muzeum Kolejnictwa tzn. kolejki wąskotorowej, jeszcze tej z przed I wojny, zwiedzane z przewodnikiem, (choć Julian starał się przegadać przewodnika) ale wiele ciekawostek można było łyknąć.
Potem kościół, murowany, z jakimiś tam witrażami, nie jakimiś tam, wspaniałymi. Następnie Muzeum Ziemi Sochaczewskiej, gdzie głównie eksponaty z I i II wojny, a samo miasto Sochaczew bardzo ucierpiało podczas tych wojen, i zarówno w jednej jak i drugiej zostało zniszczone w 90%.
Wycieczkę poprowadził Zbyszek, którego to miasto rodzinne, po drodze pokazał nam swój dom rodzinny, boisko gdzie grał w piłkę, i spisał się na piątkę. Kawkę zrobiliśmy pod ruinami zamku, niektórzy nawet poszli je zwiedzać, a Jacek dmuchnął rowerem.
Obecnie w Sochaczewie mieszka ok 30 tys ludności, bardzo duża część wyjechała za pracą,
sorry Agnieszka, że bez cenzury
czwartek, 31 lipca 2014
poniedziałek, 28 lipca 2014
PROPOZYCJA LAST MINUTE
ZALEW ZEGRZYŃSKI - ODWOŁANY
W związku z niewielkim zainteresowaniem i moją kontuzją
A w zamian za to w niedzielę Michał poprowadzi na Stawy św. Anny -
dystans ok. 60 km
Start 3 sierpnia pod MCK godz. 10
Nieaktualne
Upały, upały, a więc woda. Zrodził się szybki pomysł. Na najbliższy wekand (2-3 sierpnia - sobota,
niedziela) wybieramy się do Nieporętu nad zalew zegrzyński. nocujemy na campingu w Nieporęcie pod namiotami. Tam może wypożyczymy żaglówkę, może rowerki ale wodne.
Ewentualnie Zegrze "Przystań przy starym moście"
Wyjazd w sobotę pod MCK godz. 9,00 - dystans ok 80 km. Powrót w niedzielę w godzinach wieczornych.
Kto nie ma namiotu, a ma chęć jechać niech dzwoni 608 030 136.
A kto ma namiot i jeszcze w nim luzy też niech da znać.
SORRY! Może innym razem
W związku z niewielkim zainteresowaniem i moją kontuzją
A w zamian za to w niedzielę Michał poprowadzi na Stawy św. Anny -
dystans ok. 60 km
Start 3 sierpnia pod MCK godz. 10
Nieaktualne
Upały, upały, a więc woda. Zrodził się szybki pomysł. Na najbliższy wekand (2-3 sierpnia - sobota,
niedziela) wybieramy się do Nieporętu nad zalew zegrzyński. nocujemy na campingu w Nieporęcie pod namiotami. Tam może wypożyczymy żaglówkę, może rowerki ale wodne.
Ewentualnie Zegrze "Przystań przy starym moście"
Wyjazd w sobotę pod MCK godz. 9,00 - dystans ok 80 km. Powrót w niedzielę w godzinach wieczornych.
Kto nie ma namiotu, a ma chęć jechać niech dzwoni 608 030 136.
A kto ma namiot i jeszcze w nim luzy też niech da znać.
SORRY! Może innym razem
wtorek, 22 lipca 2014
Zaproszenie do Sochaczewa
Najbliższa "Niedziela na dwóch kółkach " to wyjazd do Sochaczewa. 27 lipca . Start pod MCK godz. 8,30.Wycieczkę poprowadzi Zbyszek. (Prezesa niestety zabraknie) Dystans ok 100 km. W Sochaczewie do zwiedzenia m.in. Muzeum Kolejnictwa, ruiny zamku, Muzeum Ziemi Sochaczewskiej...
Powodzenia.
bilet do muzeum ziemi sochaczewskiej - 8 zł
do muzeum kolejki wąskotorowej - 12 zł (z przewodnikiem 15)
Powodzenia.
bilet do muzeum ziemi sochaczewskiej - 8 zł
do muzeum kolejki wąskotorowej - 12 zł (z przewodnikiem 15)
poniedziałek, 21 lipca 2014
Pilaszków
Jedna z krótszych wycieczek ok 40 km.
W sobotę żar się lał z nieba, w niedzielę miało być tak samo, niestety już na samym początku nas zlało. Ale my nie z cukru, chociaż były też cukrowe panienki co się przestraszyły kilku kropel wody i nie dotarły na start (nie Monia).
A 27 osób pojechało. Muzeum Dworu Polskiego w Pilaszkowie.
Zwiedziliśmy ale trochę rozczarowani, zdjęcia, eksponaty, tu popiersie Mickiewicza, tam zdjęcie Piłsudskiego, tu czapka ułańska a tam maszyna do pisania, trochę chaosu, ale widocznie to muzeum tak ma.
Za to obok wspaniała kolekcja powozów konnych, i karety i wozy chłopskie, strażackie, karawan (na którym leżał Michał),
wozy wędrowne i inne, sporo tych poganiaczy szos z dawnych lat.
A pogoda tak, sobie, niby ciepełko a w chmurach cały czas coś krążyło, a i wiatr mocno dawał się we znaki. Ale piknik kawkowy udało się zrobić, nad stawem pod Błoniem, choć dość długo musieliśmy czekać aż zagotuje się woda, wiatr spowalniał jej wrzenie.
Tak więc Pilaszków zaliczony, tak blisko a do tej pory jeszcze nikt tam nie był.
W sobotę żar się lał z nieba, w niedzielę miało być tak samo, niestety już na samym początku nas zlało. Ale my nie z cukru, chociaż były też cukrowe panienki co się przestraszyły kilku kropel wody i nie dotarły na start (nie Monia).
A 27 osób pojechało. Muzeum Dworu Polskiego w Pilaszkowie.
Zwiedziliśmy ale trochę rozczarowani, zdjęcia, eksponaty, tu popiersie Mickiewicza, tam zdjęcie Piłsudskiego, tu czapka ułańska a tam maszyna do pisania, trochę chaosu, ale widocznie to muzeum tak ma.
Za to obok wspaniała kolekcja powozów konnych, i karety i wozy chłopskie, strażackie, karawan (na którym leżał Michał),
wozy wędrowne i inne, sporo tych poganiaczy szos z dawnych lat.
A pogoda tak, sobie, niby ciepełko a w chmurach cały czas coś krążyło, a i wiatr mocno dawał się we znaki. Ale piknik kawkowy udało się zrobić, nad stawem pod Błoniem, choć dość długo musieliśmy czekać aż zagotuje się woda, wiatr spowalniał jej wrzenie.
Tak więc Pilaszków zaliczony, tak blisko a do tej pory jeszcze nikt tam nie był.
wtorek, 15 lipca 2014
Zaproszenie do Pilaszkowa
Kolejna Niedziela na dwóch kółkach to Pilaszków koło Ożarowa Maz.
Dystans ok 50 km. Start pod MCK godz. 10,15
W Pilaszkowie są dwa Muzea- Muzeum Dworu Polskiego i Muzeum Pojazdów Konnych. Wstęp po 4 zł do każdego.
Muzeum Dworu Polskiego w Pilaszkowie, zwane również Muzeum Insurekcji Kościuszkowskiej istnieje od 1995 roku. Mieści się w zabytkowym budynku dworu na terenie prowadzonego przez Kościół zakładu opiekuńczego. Do zwiedzania udostępniono wnętrza, w których prezentowane sa liczne pamiątki związane z historią Polski oraz właścicielami i gośćmi Pilaszkowa. W tutejszym dworze bywali polscy królowie - Jan III Sobieski, Stanisław August Poniatowski, a także inni wielcy, jak książę Józef Poniatowski czy Józef Wybicki. W czasie insurekcji kościuszkowskiej w dworze stacjonował sztab powstańczy, tutaj Jan Henryk Dąbrowski odebrał list z nominacją na generała-majora, tutaj też książę Józef Poniatowski przystąpił do powstania. Po II wojnie światowej dwór podzielił los innych polskich siedzib ziemiańskich: został doszczętnie zdewastowany. W stanie ruiny trwał do 1985 r., odbudowany przez Centralny Związek Spółdzielni Mleczarskich, do świetności przywrócony przez Fundację Kościelną Rady Gospodarczej.
Obok Muzeum funkcjonuje również największe na Mazowszu Muzeum Pojazdów Konnych, otwarte w czerwcu 2003 roku z ok. 50 eksponatami, a wśród nich: bryczki o różnym przeznaczeniu, powozy, karety, faetony, wozy chłopskie, dorożki, sanie, wóz cygański. Pałac otacza zabytkowy park z pomnikiem gen. Dąbrowskiego na koniu.
Dystans ok 50 km. Start pod MCK godz. 10,15
W Pilaszkowie są dwa Muzea- Muzeum Dworu Polskiego i Muzeum Pojazdów Konnych. Wstęp po 4 zł do każdego.
Muzeum Dworu Polskiego w Pilaszkowie, zwane również Muzeum Insurekcji Kościuszkowskiej istnieje od 1995 roku. Mieści się w zabytkowym budynku dworu na terenie prowadzonego przez Kościół zakładu opiekuńczego. Do zwiedzania udostępniono wnętrza, w których prezentowane sa liczne pamiątki związane z historią Polski oraz właścicielami i gośćmi Pilaszkowa. W tutejszym dworze bywali polscy królowie - Jan III Sobieski, Stanisław August Poniatowski, a także inni wielcy, jak książę Józef Poniatowski czy Józef Wybicki. W czasie insurekcji kościuszkowskiej w dworze stacjonował sztab powstańczy, tutaj Jan Henryk Dąbrowski odebrał list z nominacją na generała-majora, tutaj też książę Józef Poniatowski przystąpił do powstania. Po II wojnie światowej dwór podzielił los innych polskich siedzib ziemiańskich: został doszczętnie zdewastowany. W stanie ruiny trwał do 1985 r., odbudowany przez Centralny Związek Spółdzielni Mleczarskich, do świetności przywrócony przez Fundację Kościelną Rady Gospodarczej.
Obok Muzeum funkcjonuje również największe na Mazowszu Muzeum Pojazdów Konnych, otwarte w czerwcu 2003 roku z ok. 50 eksponatami, a wśród nich: bryczki o różnym przeznaczeniu, powozy, karety, faetony, wozy chłopskie, dorożki, sanie, wóz cygański. Pałac otacza zabytkowy park z pomnikiem gen. Dąbrowskiego na koniu.
poniedziałek, 14 lipca 2014
Zalew Bolimowski
Tradycyjnie, jak co roku wyjeżdżamy nad zalew bolimowski. Dzień przed, w sobotę cały dzień lało, co będzie jutro? (zadawałem sobie pytanie) Ale przeszło, co prawda pogoda nie powalała z nóg, jak na wypad nad wodę, ale było w miarę nieźle.
Przekręciliśmy 96 km, chętnych do kąpieli było
niewiele. Julian rzucił się pierwszy, zanim jeszcze 4 osoby a reszta piknikowała na brzegu.
Udział wzięło 25 osób,dla chętnych był do zwiedzenia niemiecki cmentarz wojskowy z I wojny Światowej - Jachimów Mogiły i w drodze powrotnej klasztor w Miedniewicach. I w mierę upływającego czasu pogoda się coraz bardziej klarowała, więc co chwila po drodze lody, lody, lody...
Przekręciliśmy 96 km, chętnych do kąpieli było
niewiele. Julian rzucił się pierwszy, zanim jeszcze 4 osoby a reszta piknikowała na brzegu.
Udział wzięło 25 osób,dla chętnych był do zwiedzenia niemiecki cmentarz wojskowy z I wojny Światowej - Jachimów Mogiły i w drodze powrotnej klasztor w Miedniewicach. I w mierę upływającego czasu pogoda się coraz bardziej klarowała, więc co chwila po drodze lody, lody, lody...
niedziela, 13 lipca 2014
Kazimierz Dolny
Monia: Domin pospiesz się, bo znowu się
spóźnimy.
Domin: Przestań, jest 7:45, jedziemy tylko
do Grodziska.I ruszyliśmy…
Na stacji benzynowej spotkaliśmy się z Tytanem (Jankiem) i Młodym (Marcinem).
W Młochowie czekał na nas już Mietek.
Podróż była rozkosznie męcząca, prawie całą drogę jechaliśmy pod wiatr. Miało być 160km, a wyszło nie wiele więcej 170 km. Mała pomyłka na rozjeździe na rondzie w Kozienicach spowiadała 10 kilometrową nadwyżkę. Nocleg w Schronisku Młodzieżowym „Pod Wianuszkami”. Po kąpieli wybraliśmy się na spacer wzdłuż Wisłą, w kierunku Rynku. Nie obeszło się bez atrakcji. Idąc pasażem w kierunku starówki ukazał nam się on… I Dominik oszalał z radości.
Domin: Monia patrz mały konik! Ciekawe czy dużo je?! Kupmy sobie takiego.
Właściciel zwierzaka podłapał temat i z marszu zaproponował fotę za piątaka. Zawrotne tępo
wyciągania monety z portfela i bezgraniczna radość jaka ogarnęła Domina,
namalowały nam uśmiechy na twarzach. Sympatyczny właściciel widząc euforię
Dominika, pozwolił usiąść mu na koniku.
Domin: Czuję się jak Sancho Pansa JPo dozie emocji udaliśmy się na Rynek, gdzie miasto tętniło życiem.
Wyruszyliśmy
koło 10:30 w kierunku promu do Janowca, gdzie zwiedziliśmy ruiny zamku.
Następny cel Warka. Tym razem bez wiatru, za to z piekielnym słońcem. W końcu dotarliśmy
do Warki (100km). W międzyczasie odłączył od nas Tytan, stwierdzając że wraca
na kołach. (Dotarł do domu przed nami około 20:30). W Warce musieliśmy wypić po
Warce, by umilić sobie czas oczekiwania na pociąg, regionalnym specjałami. PKP zafundowało nam 1,5h postój. Ja
Domino i Mietek wysiedliśmy w Warszawie Dawidy. Marcin pojechał do Zachodniej i
stamtąd do Grodziska. Nam pozostało do przekręcenia parę km, a dokładniej coś
koło 30. W Michałowicach rozstaliśmy się z Mieciem. Wieczorny chłód spowodował
doładowanie naszych baterii.
I tak pędem ruszyliśmy do Milanówka. Na miejscu
byliśmy 21:30.
Dystans
pokonany przez dwa dni 300 km.
piątek, 11 lipca 2014
Ruszyła galeria zdjęć z wyprawy naddunajskiej
Zdjęć napsrtykaliśmy ostro, zwłaszcza Paweł. Wszystkich zamieścić trudno, wybrać jeszcze trudniej. Ale zapraszam do galerii, trochę już tam jest
(a będzie jeszcze). W poniższym poście relacja.
(pod wyprawą chłopaków do Lubartowa).
(a będzie jeszcze). W poniższym poście relacja.
(pod wyprawą chłopaków do Lubartowa).
LUBLIN - LUBARTÓW i Święto Roweru
Na
wyprawę wybrało się dwóch zapaleńców dwóch kółek: Marcin i Michał.
Naszą wyprawę zaczęliśmy w sobotę rano: jeden wystartował z Milanówka a drugi zaś z Raszyna. No i ruszyliśmy na podbój Lublina. Droga była długa, po górę, mecząca, słońce dało nam się we znaki(troszkę nasz przepiekło). Ale po dojechaniu do celu każdy był szczęśliwy i pełen satysfakcji. I tu na wybiło ponad 200km... Nazajutrz w kierunku Lubartowa. Po drodze spotkaliśmy liczną grupę cyklistów a na miejscu czekały na nas już zapisy i w drogę. Trasy były bardzo różnorodne: trochę piach ale przeważnie asfalt. I również tego dnia pogoda nas nie zawiodła. Po przejechaniu pierwszej trasy, dojechali do nas: Julian i Mateusz którzy przyjechali na zlot autem. Łącznię razem przejechaliśmy 68 km . Po przejechanych kilometrach każdy dostał swoją zasłużoną koszulkę i oczywiście, dyplom a gospodarze częstowali nasz pyszna zupą grochową. Największą atrakcją całego rajdu był wspólny przejazd ulicami Lubartowa... Łącznię przejechaliśmy około 400 km. Wyprawa była udana i polecamy wszystkim miłośnikom roweru wybrać się na nią za rok.
MICHAŁ- RASZYN
środa, 9 lipca 2014
NAD PIĘKNYM MODRYM DUNAJEM
Tegoroczny wyjazd wakacyjny przebiegał przez cztery kraje; Węgry, Słowację, Austrię i Czechy. Zwiedziliśmy trzy stolice - Budapeszt, Bratysławę i Wiedeń. Przekręciliśmy ponad 600 km.
Podróż rowerową zaczęliśmy od Budapesztu. Na tę stolicę, jedną z najpiękniejszych w Europie poświęciliśmy cały dzień. Przed wyjazdem z Budapesztu zajrzeliśmy do Gedeon Richter (firmy, która przejęła grodziską Polfę) i ruszyliśmy wzdłuż Dunaju do Szentedre , miasteczka, które przypomina nasz Kazimierz nad Wisłą liczy 23 tys. mieszkańców i przyjmuje rocznie ok. 1,5 mln gości. Czy trzeba lepszej zachęty? Ta architektoniczna i krajobrazowa perełka to brama do Zakola Dunaju, „miasto Serbów” i „miasto baroku”, „miasto malarzy”...Następnie do Vysechradu dawnej stolicy Węgier, a tam na wzgórzu zamek, wysoko, - na wjazd zdecydowała się tylko czwórka; Paweł N, Krzysiek, Rafał i Grażynka, reszta pojechała na camping do Domos nad najpiękniejsze zakole Dunaju. Następnego dnia odwiedziliśmy najświętsze miasto na Węgrzech - Esztergom z ogromną Bazyliką.Tam po odsieczy Wiedeńskiej zawitał Jan III Sobieski, ma swój pomnik nad Dunajem, lata później zawitał też STR Milanówek - pomnika jeszcze nie ma.
Następnie wzdłuż Dunaju do Komarno, na słowacką ziemię i odnowa biologiczna na basenach termalnych. A potem, potem pomyliliśmy trasę, spotkała nas burza, po drodze "szczęśliwa wiata", był to najdłuższy etap wyprawy - 127 km, ale planowo dotarliśmy do Bratysławy. Zwiedziliśmy Bratysławski zamek i starówkę. Słowacja na pierwszy rzut oka okazała się krajem dużo bogatszym niż Węgry. To już Europa.
Austria to już inna bajka. Z Bratysławy do Austrii jechaliśmy ścieżką rowerową na wale przeciwpowodziowym nad Dunajem. Po drodze odwiedziliśmy Bad Deutsch Altenburg, miasteczko z największymi w Austrii murami obronnymi.Następnie Petronel Carnuntum - gdzie mieścił się rzymski obóz wojskowy oraz stolica rzymskiej prowincji Panonia. Potem już prosto do Wiednia, z przeprawą przez Dunaj i plażą nudystów. Wiedeń zwiedzaliśmy w grupach, zaliczyliśmy m.in operę Wiedeńską, Ratusz, Katedrę św. Stefana, pomnik Mozarta, pałac Hofburg i Schonbrun. Na koniec park rozrywki na Praterze.
Na koniec zostały nam Czechy ale zanim tam dotarliśmy jeszcze większość drogi ciągnęła się przez Austrię. Meta była w czeskim Breclaviu, skąd następnego dnia pierwsza grupa wyjechała pociągiem do Polski. Wieczorem na campigu przy czeskim country trochę poszleliśmy.
Nazajutrz ci co zostali w ponad 30 stopniowym upale zwiedzili jeszcze Lednice i Vetlice morawskie pałace wpisanę na listę Unesco.
W wyprawie Nad Pięknym modrym Dunajem udział wzięli:
Podróż rowerową zaczęliśmy od Budapesztu. Na tę stolicę, jedną z najpiękniejszych w Europie poświęciliśmy cały dzień. Przed wyjazdem z Budapesztu zajrzeliśmy do Gedeon Richter (firmy, która przejęła grodziską Polfę) i ruszyliśmy wzdłuż Dunaju do Szentedre , miasteczka, które przypomina nasz Kazimierz nad Wisłą liczy 23 tys. mieszkańców i przyjmuje rocznie ok. 1,5 mln gości. Czy trzeba lepszej zachęty? Ta architektoniczna i krajobrazowa perełka to brama do Zakola Dunaju, „miasto Serbów” i „miasto baroku”, „miasto malarzy”...Następnie do Vysechradu dawnej stolicy Węgier, a tam na wzgórzu zamek, wysoko, - na wjazd zdecydowała się tylko czwórka; Paweł N, Krzysiek, Rafał i Grażynka, reszta pojechała na camping do Domos nad najpiękniejsze zakole Dunaju. Następnego dnia odwiedziliśmy najświętsze miasto na Węgrzech - Esztergom z ogromną Bazyliką.Tam po odsieczy Wiedeńskiej zawitał Jan III Sobieski, ma swój pomnik nad Dunajem, lata później zawitał też STR Milanówek - pomnika jeszcze nie ma.
Następnie wzdłuż Dunaju do Komarno, na słowacką ziemię i odnowa biologiczna na basenach termalnych. A potem, potem pomyliliśmy trasę, spotkała nas burza, po drodze "szczęśliwa wiata", był to najdłuższy etap wyprawy - 127 km, ale planowo dotarliśmy do Bratysławy. Zwiedziliśmy Bratysławski zamek i starówkę. Słowacja na pierwszy rzut oka okazała się krajem dużo bogatszym niż Węgry. To już Europa.
Austria to już inna bajka. Z Bratysławy do Austrii jechaliśmy ścieżką rowerową na wale przeciwpowodziowym nad Dunajem. Po drodze odwiedziliśmy Bad Deutsch Altenburg, miasteczko z największymi w Austrii murami obronnymi.Następnie Petronel Carnuntum - gdzie mieścił się rzymski obóz wojskowy oraz stolica rzymskiej prowincji Panonia. Potem już prosto do Wiednia, z przeprawą przez Dunaj i plażą nudystów. Wiedeń zwiedzaliśmy w grupach, zaliczyliśmy m.in operę Wiedeńską, Ratusz, Katedrę św. Stefana, pomnik Mozarta, pałac Hofburg i Schonbrun. Na koniec park rozrywki na Praterze.
Na koniec zostały nam Czechy ale zanim tam dotarliśmy jeszcze większość drogi ciągnęła się przez Austrię. Meta była w czeskim Breclaviu, skąd następnego dnia pierwsza grupa wyjechała pociągiem do Polski. Wieczorem na campigu przy czeskim country trochę poszleliśmy.
Nazajutrz ci co zostali w ponad 30 stopniowym upale zwiedzili jeszcze Lednice i Vetlice morawskie pałace wpisanę na listę Unesco.
W wyprawie Nad Pięknym modrym Dunajem udział wzięli:
wtorek, 8 lipca 2014
Gorąco! jedziemy nad wodę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)