Krótki pokaz slajdów, tylko chwila wspomnienia, jak minął sezon 2018, oj było w czym wybierać, ale żeby zmieścić się w krótkim pokazie, makabra, wybierać kilka z kilkuset, chyba tysięcy, no cóż wyszło tak, oglądaj tutaj
I dzięki za zdjęcia, nad którymi czuwają; Beata, Zosia, Halinka, Marek, Staszek, Sławek, no i inni też, mamy całe mnóstwo fotek - Galeria foto na zimowe wieczory - zapraszam. I szczególne podziękowania za te najlepsze, te w których zazwyczaj Cię brakuje, bo stoisz po drugiej stronie, ale kilka się znajdzie, ot choćby te dwa z prawej. Dzięki.
piątek, 26 października 2018
poniedziałek, 15 października 2018
Zakończenie sezonu 2018
Zwycięzcy sezonu 2018 |
14 października oficjalnie zakończyliśmy sezon 2018.
Była krótka wycieczka, nawet nie wiem ile nakręciliśmy, ale już od początku byliśmy myślami na końcowej uroczystości. Ale myśli, myślami wycieczka, wycieczką.
Odwiedziliśmy Muzeum Motoryzacji w Otrębusach, niesamowita kolekcja aut, i nie tylko, unikatowe pojazdy i do tego z przewodnikiem, dzięki któremu (której) mogliśmy się bliżej zapoznać z wybranymi eksponatami. Samo Muzeum jako budynek, otoczenie, ekspozycja w środku pozostawia wiele do życzenia, tak olbrzymia kolekcja zasługiwała by na więcej, ale cóż. Tak blisko, a niewiele osób z nas tam było, dzisiaj zaliczyliśmy i chyba warto. Oryginalny Rudy 102, auta Cyrankiewicza, Bieruta i ZIS podarunek Stalina, najstarszy samochód w Polsce z 1897 roku, amerykańskie krążowniki szos z lat 60 i wiele, wiele innych, ponadto rowery, motocykle, wózki dziecięce, wszystko co na kołach, nawet PRL-owski saturator...
I wreszcie to na co czekamy cały rok, podsumowanie sezonu, dekoracja najlepszych i końcowy piknik. I choć tradycyjnie najlepsza dwudziestka otrzymuje medale, najaktywniejsi Puchary, to zwycięzcami są wszyscy co z nami kręcą, a jest coraz więcej aktywnych i to cieszy. Nie zabrakło też tradycyjnych nagród, a tę główną odebrała Tereska - królik, który od dziś nazywa się Puszek, trafił w dobre ręce i ma się dobrze.
Medale i Puchary dla najaktywniejszych wręczała Burmistrz Milanówka Wiesława Kwiatkowska i koordynator sportu w Milanówku Włodek Filipiak.
Najaktywniejsi w tym roku to Lidka i Ludwik, zaliczyli największą liczbę rowerowych imprez STR. Gratulacje !
Nie mnie oceniać jak wypadło zakończenie, gdyż odbywało się u mnie, można skomentować. Cieszyła duża frekwencja, dobre humory i zapraszam do Galerii 2 na relację foto.
środa, 10 października 2018
kończymy sezon 2018
14 października (niedziela) uroczyste zakończenie sezonu 2018, ale żeby dobrze zakończyć na początek krótka przejażdżka, bo jakby inaczej. Start pod MCK godz.10,00.
O godz. 13,00 uroczystość zakończenia z wręczeniem pucharów i medali oraz ogrodowy piknik.
Impreza tym razem u mnie, pogodę zamówiłem, klasyfikację podliczyłem, powspominamy mijający sezon. Zapraszam.
Odwiedzimy Muzeum Motoryzacji w Otrębusach (bilet wstępu 15 zł)
O godz. 13,00 uroczystość zakończenia z wręczeniem pucharów i medali oraz ogrodowy piknik.
Impreza tym razem u mnie, pogodę zamówiłem, klasyfikację podliczyłem, powspominamy mijający sezon. Zapraszam.
Odwiedzimy Muzeum Motoryzacji w Otrębusach (bilet wstępu 15 zł)
wtorek, 9 października 2018
troszkę opóźniona relacja z 30 września
Żeby nie pozostało bez pisanego
śladu dla potomnych, poniżej w kilku żołnierskich słowach coś w temacie
wycieczki Szlakiem zgrupowania AK Kampinos. W czasie gdy znamienitsza część STR
wracała z zasłużonego urlopu na Sardynii nieliczni „krajowi” STR-owcy na
przyczepkę podłączyli się do zaprzyjaźnionego Vagabundusa, żeby przejechać
przez Kampinos szlakiem, który pokonywało zgrupowanie AK jak wyżej. Wystartowaliśmy z Błonia, do
którego część dotarła asfaltem na dwóch
lub czterech kołach a część po stalowych nitkach na kołach kilkudziesięciu. I
tym na kilkudziesięciu kołach wyraźnie nie szło, ponieważ przybyli z 25
minutowym opóźnieniem. Miało to ten skutek, że prowadzący zmienił nieco trasę i
nie dotarliśmy do cmentarza w Wierszach, co pierwotnie było w planach.
Przejazd przez
puszczę jak to przejazd przez puszczę. Trochę piachu, korzeni, zjazdów i
podjazdów, których sardyński Michał po górkach na tej wyspie i tegorocznej
terenowej trasie w czasie Rajdu Świętokrzyskiego prawdopodobnie w ogóle by nie
zauważył. My jednak w ramach solidarności z urlopowiczami postanowiliśmy się
trochę „pomęczyć” w pięknych okolicznościach przyrody i słonecznej pogody.
O co chodzi z
tym szlakiem zgrupowania AK Kampinos?
Podając za „Googlem”:
„Po wybuchu powstania warszawskiego
wschodnie i centralne tereny Puszczy Kampinoskiej stały się bazą silnego
zgrupowania partyzanckiego Armii Krajowej. 27 września 1944 Niemcy rozpoczęli w
tym rejonie zakrojoną na szeroką skalę operację przeciw partyzantce, oznaczoną
kryptonimem Sternschnuppe. Grupa „Kampinos” przystąpiła wówczas do odwrotu w
kierunku Gór Świętokrzyskich. Początkowo polskie zgrupowanie skutecznie
wymykało się obławie, lecz na skutek błędów dowództwa zostało w drugim dniu
odwrotu okrążone przez Niemców pod Jaktorowem. Po blisko całodziennej walce w
dniu 29 września 1944 roku w okolicach wsi Budy Zosine nieopodal Jaktorowa z
przeważającymi siłami nieprzyjaciela Grupa „Kampinos” została rozbita, tracąc
ok. 150–200 poległych, ok. 120 rannych i 150 wziętych do niewoli. Wielu
żołnierzom AK, w tym kilku zwartym oddziałom, udało się jednak wyrwać z
okrążenia.”
I my właśnie
wraz z Vagabundusem fragment trasy w rejonie Puszczy Kampinoskiej, którą grupa
„Kampinos” usiłowała dostać się w Góry Świętokrzyskie, pokonywaliśmy na rowerach.
Za cel mieliśmy miejsce bitwy w Budach, gdzie w niedzielę najbliższą dacie
stoczonej bitwy organizowane są uroczyste obchody kolejnych rocznic tego
wydarzenia dla uczczenia pamięci i bohaterstwa żołnierzy Zgrupowania. Faktem jest, że dotarliśmy już po głównych
uroczystościach jednak najważniejsze, że dotarliśmy i nie ujmując nic z wagi
tych uroczystości, że zdążyliśmy na wspaniałą
grochówkę.
Dziękujemy
prowadzącemu i cyklistom z Vagabundusa za ciekawą wycieczkę. Zapraszam na relację fotograficzną do Galerii
2.
P.S. W Budach dołączył do na
Ludwik, który zdążył rano zaliczyć kolejny bieg. Niesamowity gościu -
Czapki a raczej kaski z głów.
W drodze powrotnej ekipa
dwukołowa zajechała dosłownie na chwilę do Prezesa. Był cały i zdrowy i jak
powiedział reszta ekipy też wróciła w jednym kawałku z mnóstwem wrażeń i
wspomnień.
Marek
niedziela, 7 października 2018
Zajezdnia - Urzut
Ostatnia kalendarzowa wycieczka w tym roku (pozostało już tylko zakończenie sezonu, ale to już nie punktowane, to będzie konsumowane). Ale i dzisiaj konsumpcji nie brakowało, wszak była to wycieczka z cyklu "Kuchenne rewolucje" - i odwiedziliśmy knajpę. Zajezdnia - Urzut, przyjemny lokal przy trasie katowickiej, wybór dla podniebienia spory, bardzo miła obsługa, a i wygląd restauracji niczego sobie. Placki ziemniaczane z sosem kurkowym - pycha, przynajmniej mnie smakowały, co do innych kubków smakowych się nie wypowiadam, ale zjeść było można.
A pojeździć? Mimo, że Urzut dość blisko pojechaliśmy trochę na okrętkę. Po drodze wpadliśmy do klasztoru Matki Bożej Różańcowej w Radoniach, klasztoru sióstr dominikanek. Tam opiekun, Ojciec Dominikanin opowiedział nam historię powstania klasztoru, następnie zwiedziliśmy przyklasztorną kaplicę, w której na szczególną uwagę zasługuje kamienna droga krzyżowa.
W miarę krótko, lajtowo, bezstresowo, ale już najeździliśmy się w tym roku, będzie co wspominać, a dzisiaj było na odprężenie.
I zapraszam do Galeri 2
A pojeździć? Mimo, że Urzut dość blisko pojechaliśmy trochę na okrętkę. Po drodze wpadliśmy do klasztoru Matki Bożej Różańcowej w Radoniach, klasztoru sióstr dominikanek. Tam opiekun, Ojciec Dominikanin opowiedział nam historię powstania klasztoru, następnie zwiedziliśmy przyklasztorną kaplicę, w której na szczególną uwagę zasługuje kamienna droga krzyżowa.
W miarę krótko, lajtowo, bezstresowo, ale już najeździliśmy się w tym roku, będzie co wspominać, a dzisiaj było na odprężenie.
I zapraszam do Galeri 2
sobota, 6 października 2018
Sardynia
...wiem, wiem, długo czekaliście na ten post, ale ja tyko Adam matusiak, nie Adam MICKIEWICZ, i długo się zastanawiałem jak dać krótką relację a nie dwunasto rozdziałową księgę jak nasz wieszcz. Byliśmy tam 16 dni i księga mogłaby być dużo szersza jak "Pan Tadeusz" ale postaram się skrócić, żeby nie zanudzić, żeby was mrówki nie oblazły jak nieszczęsną Telimenę.
A było tak; wiedziałem, że nie będzie płasko, spodziewałem się gór, ale nie aż takich. Pierwsze dwa dni tak nam dały w kość, że padaliśmy jak (nie mrówki, które na Telimenie miały się dobrze) ale jak muchy na rozgrzanym asfalcie. Te padnięcia też miały swoje dobre strony, po chwili lizania asfaltu wspaniały widok, skały, morze i znowu che się żyć, żyć i podziwiać to co wokoło, widoki niesamowite. Co i raz wjeżdżamy do jakiegoś miasta; Cagliarii, Iglesias, Oristano, Bossa, Alghero (chyba najpiękniejsze), Sassari, Castelsardo, Santa Teresa Galura, Porto Cervo, Olbia - tu każdemu trzeba by oddać osobną księgę. Urzekło nas Iglesiass ze wspaniałą starówką, Bossa z malowniczymi kamienniczkami, Castelsardo z zamkiem na wzgórzu i miasteczkiem wokół to bajka, Porto Cervo miasteczko gwiazd, jachtów, ferrari i bunga-bunga trochę zawiodło (może byliśmy w nie odpowiednim miejscu). W Alghero dzień przerwy, z rowerów przesiadamy się na statek i płyniemy po morzu Śródziemnym do jaskini Neptuna - jaskinia godna polecenia (jedna z największych atrakcji Sardynii). Te wąskie uliczki, pranie za oknami, parasolki, a za miastami plaże wśród skał, i ta woda która unosi (nawet mnie, Michała też). Warto się było tak pomęczyć aby zobaczyć to co się zobaczyło, zjeść to co się zjadło, sardyńskie robaki, mniam, mniam, do tego inchusa - sardyńskie piwo i wino różnych smaków.
Trochę luzu we Włochach kontynentalnych, gdzie dotarliśmy z Sardynii promem. Zwiedziliśmy Rzym - Forum Romanum, Coloseum, trochę Rzymu z Panteonem i pobliskimi placami, Watykan z placem Św. Piotra i do domu.
Pogoda? - wymarzona, aż za nadto słońca, jeden deszczowy dzień, jeden wietrzny, tak dla rozrywki a rozerwać się w takich górach naprawdę można, i trochę się rozerwaliśmy, prawie 800 km, różnych kilometrów, np 45 kilometrowy odcinek z Bossy do Alghero jechaliśmy ponad 6 godzin, na szczytach miejscowi i niemieccy turyści bili nam brawo, bravisimo - no batery, Giuseppe też nas oklaskiwał i chętnie się fotografował, zamknięta pizzeria wspaniale nas ugościła, stada owiec dzwoniły po drodze, capucino i rogalik z rana dodawały energii a wieczory ukajało sardyńskie wino. I to co przeżyliśmy, to co zobaczyliśmy, co zjedliśmy i wypiliśmy, to nasze, wspomnienia pozostaną.
W Galerii 2 już pierwsze zdjęcia, ale będą kolejne, zapraszam.
A było tak; wiedziałem, że nie będzie płasko, spodziewałem się gór, ale nie aż takich. Pierwsze dwa dni tak nam dały w kość, że padaliśmy jak (nie mrówki, które na Telimenie miały się dobrze) ale jak muchy na rozgrzanym asfalcie. Te padnięcia też miały swoje dobre strony, po chwili lizania asfaltu wspaniały widok, skały, morze i znowu che się żyć, żyć i podziwiać to co wokoło, widoki niesamowite. Co i raz wjeżdżamy do jakiegoś miasta; Cagliarii, Iglesias, Oristano, Bossa, Alghero (chyba najpiękniejsze), Sassari, Castelsardo, Santa Teresa Galura, Porto Cervo, Olbia - tu każdemu trzeba by oddać osobną księgę. Urzekło nas Iglesiass ze wspaniałą starówką, Bossa z malowniczymi kamienniczkami, Castelsardo z zamkiem na wzgórzu i miasteczkiem wokół to bajka, Porto Cervo miasteczko gwiazd, jachtów, ferrari i bunga-bunga trochę zawiodło (może byliśmy w nie odpowiednim miejscu). W Alghero dzień przerwy, z rowerów przesiadamy się na statek i płyniemy po morzu Śródziemnym do jaskini Neptuna - jaskinia godna polecenia (jedna z największych atrakcji Sardynii). Te wąskie uliczki, pranie za oknami, parasolki, a za miastami plaże wśród skał, i ta woda która unosi (nawet mnie, Michała też). Warto się było tak pomęczyć aby zobaczyć to co się zobaczyło, zjeść to co się zjadło, sardyńskie robaki, mniam, mniam, do tego inchusa - sardyńskie piwo i wino różnych smaków.
Trochę luzu we Włochach kontynentalnych, gdzie dotarliśmy z Sardynii promem. Zwiedziliśmy Rzym - Forum Romanum, Coloseum, trochę Rzymu z Panteonem i pobliskimi placami, Watykan z placem Św. Piotra i do domu.
Pogoda? - wymarzona, aż za nadto słońca, jeden deszczowy dzień, jeden wietrzny, tak dla rozrywki a rozerwać się w takich górach naprawdę można, i trochę się rozerwaliśmy, prawie 800 km, różnych kilometrów, np 45 kilometrowy odcinek z Bossy do Alghero jechaliśmy ponad 6 godzin, na szczytach miejscowi i niemieccy turyści bili nam brawo, bravisimo - no batery, Giuseppe też nas oklaskiwał i chętnie się fotografował, zamknięta pizzeria wspaniale nas ugościła, stada owiec dzwoniły po drodze, capucino i rogalik z rana dodawały energii a wieczory ukajało sardyńskie wino. I to co przeżyliśmy, to co zobaczyliśmy, co zjedliśmy i wypiliśmy, to nasze, wspomnienia pozostaną.
W Galerii 2 już pierwsze zdjęcia, ale będą kolejne, zapraszam.
Rajd ze szkołą po Milanówku
Po raz trzeci zorganizowaliśmy rajd ulicami Milanówka ze Szkołą Podstawową przy ul. Warszawskiej. Narybek do naszej sekcji jak się patrzy, z roku na rok coraz więcej uczestników, widać kochają ruch, sport, kochają rowery, tym bardziej przyjemniej organizować dla nich rajd. Ok 10-cio kilometrowa pętla zajęła nam prawie 2 godziny (no może półtorej), ale staraliśmy się by każdy uczestnik zaliczył swoje. Szczęśliwie dotarliśmy od startu do mety, z pomocą milanowskiej Policji i naszej sekcji Kierowania Ruchem. Dziękujemy za poczęstunek na mecie, polecamy się na przyszłość, łapcie bakcyla na rowery - Pozdrawiamy, dziękujemy.
Więcej naszych zdjęć w Galerii 2 - czekamy na to główne, na mecie z okna szkoły i te od rodziców i szkolnych organizatorów rajdu.
Więcej naszych zdjęć w Galerii 2 - czekamy na to główne, na mecie z okna szkoły i te od rodziców i szkolnych organizatorów rajdu.
środa, 3 października 2018
październikowy weekend
6 październik (sobota) - Rajd rowerowy po Milanówku z Nową Prywatną Szkołą Podstawową. Już po raz trzeci, tak nas polubili, że święto szkoły otwierają po raz kolejny na rowerach. Zapraszam do współudziału i pomocy w przeprowadzeniu przejazdu. (Obowiązkowo kierujących ruchem). Dystans ok 10 km. Zbiórka przed szkołą - Milanówek ul. Warszawska (naprzeciwko kładki nad torami) godz.9.45.
7 październik (niedziela) - Kuchenne Rewolucje.
Miała być Karczma w Pęcicach, nieoczekiwana zmiana planów i będzie Zajezdnia w Urzucie (przy trasie katowickiej). Ale zanim tam dojedziemy odwiedzimy jedno miejsce (niespodziankę, jak się uda - pracuję nad tym), stąd trasa trochę okrężna. Całkowity dystans (w obie strony) ok. 5o km.
Start Milanówek MCK godz. 10,00.
Zajezdnia słynie z przepysznych placków ziemniaczanych w różnych postaciach (m.in z kurkami) oraz masy przeróżnych pierogów, link na stronę Zajezdni tutaj . Przewidywany przyjazd do Zajezdni ok godz.13.00.
7 październik (niedziela) - Kuchenne Rewolucje.
Miała być Karczma w Pęcicach, nieoczekiwana zmiana planów i będzie Zajezdnia w Urzucie (przy trasie katowickiej). Ale zanim tam dojedziemy odwiedzimy jedno miejsce (niespodziankę, jak się uda - pracuję nad tym), stąd trasa trochę okrężna. Całkowity dystans (w obie strony) ok. 5o km.
Start Milanówek MCK godz. 10,00.
Zajezdnia słynie z przepysznych placków ziemniaczanych w różnych postaciach (m.in z kurkami) oraz masy przeróżnych pierogów, link na stronę Zajezdni tutaj . Przewidywany przyjazd do Zajezdni ok godz.13.00.
poniedziałek, 1 października 2018
Wrześniowe imprezy
Relacje foto z dwóch wrześniowych imprez w Galerii 2.
W Pogoni za Szarlotką i tradycyjnych wyścigów na Turczynku.
Nie mogę ich opisać, nie widziałem, zmagałem się z sardyńskimi górami. Doszły mnie jednak słuchy, że nie muszę organizować wszystkich imprez. Na Turczynku poradziliście sobie świetnie. Dzięki.
... I nie ma ludzi niezastąpionych i są relacje
Rajd na Orientację - Mszczonów 15 września
A
potem pozostała już sportowa rywalizacja, doping rodziców zwłaszcza dla
najmłodszych uczestników i fajna zabawa.
W Pogoni za Szarlotką i tradycyjnych wyścigów na Turczynku.
Nie mogę ich opisać, nie widziałem, zmagałem się z sardyńskimi górami. Doszły mnie jednak słuchy, że nie muszę organizować wszystkich imprez. Na Turczynku poradziliście sobie świetnie. Dzięki.
... I nie ma ludzi niezastąpionych i są relacje
Rajd na Orientację - Mszczonów 15 września
Znamienitsza część STR goniła na
zasłużony urlop na Sardynię a pozostali, których nie zraziła dość wczesna
godzina wyjazdu spod MCK goniła za szarlotką z Termami Mszczonów. Tym razem
karnie i zgodnie z oczekiwaniami organizatora stawiliśmy się w wymaganym
czasie siedmioosobową grupą na
starcie. Odczekaliśmy swoje popijając
kawkę lub herbatkę i wyruszyliśmy jako jeden z ostatnich patroli tuż za grupą
prowadzoną przez Roberta. Połączyliśmy się z nią szybko i goniliśmy dalej razem.
Przed
samy startem zaczęło padać i nie wyglądało to za dobrze jednak na szczęście dość szybko pogoda
poprawiła się i zaświeciło słońce. Organizator
tak jak zwykle stanął na wysokości zadania i przygotował tylko i aż cztery
punkty kontrolne, do których szczęśliwie zdołaliśmy dotrzeć przed ich
zamknięciem. Wprawdzie wiązało się to czasami z kluczeniem i jazdą zawijasami co
zapewne wynikało z nieobecności głównego nawigatora STR. Nie jest to pierwsza
tego rodzaju impreza przygotowywana przez Termy Mszczonów i należą się słowa
uznania dla organizatora, że potrafi za każdym razem przygotować w tej samej
okolicy inną urozmaiconą trasę, co nie jest wcale takie łatwe. W tym roku
dotarliśmy np. do Osieczka, co kiedyś planowaliśmy jako cel jednej z
niedzielnych STR-owych wycieczek i co jakoś do tej pory się nie udało się. Może
w przyszłym sezonie dojedziemy tutaj większą grupą.
Na mecie
zlokalizowanej na terenie Winnicy Dwórzno na wszystkich, którzy dotarli czekał poczęstunek. Spośród osób, które
odwiedziły wszystkie punkty rozlosowano nagrody. Szału nie było i poszczęściło
się tylko naczelnemu fotografowi STR, jednak niestety wino to nie było. Finał rajdu połączony był z Piknikiem
Rodzinnym „Święto Wina”. Jakiś czas temu Dwórzno było punktem kontrolnym w
trakcie jednej z edycji rajdu i wtedy udało się posmakować lokalnego produktu
winnego. Tym razem chyba nikt nie miał tyle silnej woli, żeby stać w
kilometrowej kolejce do jednego stoiska, żeby kupić butelczynę lokalnego
trunku. Na osłodę pozostały maliny prosto z krzaka i miejscowa „ABBA” do
obejrzenia w Galerii.
Marek
Wyścigi Terenowe - Turczynek
Tradycją jest już to, że STR
wspiera MCK w przygotowaniu i przeprowadzeniu corocznych Terenowych Wyścigów
Kolarskich na Turczynku. Nie mogło być inaczej i w tym roku. Pod nieobecność
Prezesa Aktyw-Kolektyw nie zawiódł i stawił się ekipą na stadionie. Większe obawy były co do obecności zawodników
z racji niezachęcającej aury. Sobota była pierwszym zdecydowanie chłodniejszym
i rano dość ponurym dniem po upalanym jak na wrzesień tygodniu. Ale po kolei ….
Ekipa
sprawnie rozstawiła oznaczenie tras, stoły, namioty, podium, puchary, nagrody,
wodę i ciastka dla uczestników zawodów. Piękniejsza połowa STR zasiadła przy
stołach i czeka gotowa na zapisywanie uczestników. Ci najpierw pojawiali się niezbyt licznie i
na szczęście na 30 minut przed godziną rozpoczęcia zawodów sypnęli jak z rogu
obfitości. Nie bez znaczenia było też to, że im bliżej godziny początku zawodów
pogoda poprawiała się. Wprawdzie wiało, ale wyszło słońce i deszczowe chmury
ominęły Turczynek.
Marta
dyrygowała na linii startu i na bieżąco komentowała przebieg poszczególnych
wyścigów, sygnał startu dawał Włodek z MCK, Marcin robił za zająca, którego
gonili uczestnicy (złapać się nie dał, ale na wszelki wypadek w wyścigu open za
zająca już nie robił, bo różnie mogło by być …), Ludwik zabezpieczał wąski przejazd
na boisko piłkarskie, Marek, Michał i Dominik notowali wyniki na mecie.
Tak
ja zwykle wyścigi odbywały się w kilku kategoriach wiekowych dla dziewczynek i
chłopców i dystansach uzależnionych od wieku startujących. Tak jak zwykle dla najlepszych były puchary,
medale i drobne nagrody rzeczowe wręczane przez przedstawicieli MCK, jednak
zwycięzcami byli wszyscy, którzy dojechali do mety.
Do zobaczenia na kolejnych
zawodach a tymczasem w galerii przeżyjmy to jeszcze raz.
Marek
Subskrybuj:
Posty (Atom)