Pojechaliśmy na kawę do Szurkowskiego a to był Szozda. No ale i ten kolarz i ten i obaj na SZ.
A kolarska kawiarnia w Górze Kalwari jest rzeczywiście Mekką kolarstwa. Kawa i desery też smakowały. No i może rowerami nieco odstępowaliśmy od przyjezdnych (nie wszyscy) ale coś z kolarzy w nas było. Nakręciliśmy 112 km, w niezłym upale, i mimo że to dopiero trzecia wycieczka już mamy na sobie kolarskie odcienie, czyli tzw kolarską opaleniznę. Powoli się rozkręcamy.
A mural z Szozdą nie był jedyny na trasie. Mamy w grupie tzw muralowych zboczeńców i w Nadarzynie pokazali nam bardzo fajne dwa, bez tytułu, ale można by je nazwać. Pierwszy - "Smacznego" a drugi "Polski F16" - do odnalezienia w Galerii zdjęć. Zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz